photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 LIPCA 2011

słodkie oblicze diabła.

    Jak mogłes odejśc stąd
     w taką nieludzką noc
     Moja głowa chce, moja głowa znać
     Moja głowa, moja głowa, moja głowa, moja głowa
     Jakiś powód

 

 

 

Turlam się w ciemności.

 

 

 

 

 


 

   Nie patrz w ten sposób.  Nie dotykaj w ten sposób.  Nie mów w ten sposób.  Nie zabijaj w ten sposób.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z nożyczkami w ręce wpadam w szał. Potem wszystko jest nie do naprawienia. Wszystko. Igła. Nici. Tak wyraźne ślady, nieudolnie chowanych uszczerbków.

 

Tak strasznie,tak desperacko pragnę, im bardziej coś jest nieosiągalne, tym bardziej wzbudza moje rządze. Chce stąd uciec, tak daleko, żeby nie dosięgnęły mnie te goniące demony. Tam, gdzie nie ma nikogo, tam, gdzie nie ma czasu. Jest gdzieś miejsce na takich. Bez blichtru, bez nienaturalnych zakłamań.
Zbrodnia doskonała, bez kropli krwi, bez stłuczonego szkła, bez mrugnięcia okiem. Lekki świst perfekcyjności. Są niemożliwości do osiągnięcia.
Bose stopy dobrze znają tamte nierówności chodnika.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

"-A co byś zrobiła, gdybyś jednak, imo wszystko, mimo swojego nastawie...
-Przejdź do sedna.
-...co, gdybyś się kiedyś zakochała?
Parsknęła szyderczym śmiechem połykając dym.
-No wiesz...Czasem ludzie...
-Nie obchodzą mnie ludzie. A co byś zrobił, gdybym rozkruszyła nad twoją głową wodę w proszku?
-Woda w proszku nie...
-Tak samo nie ma czegoś takiego jak miłość. Jest chemia, feromony, które ciągną, jest zwierzęcy popęd, ale prymitywne odruchy człowiek wyższego rzędu potrafi opanować. Jestem samowystarczalna, nikogo nie potrzebuję.
-Każdy potrzebuje.
-Nie jestem każdy. Miłość nie istnieje.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nikczemność nosi różne maski. Najgroźniejszą z nich jest cnota.

                                                                                      Jeździec bez glowy

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mieszkała tam na bezpiętrzu kompozytorskiej ulicy w okolicy przesyconej ukaraną niepotrzebną zbrodnią. Nie była wzorem niewinności. Miała ten gest, poddała się tej myśli, wieczory wyzuła z melancholii, bo jutro mógł być kres zabawy. Białe strzałki w proszku prowadziły do bezgwiezdnego nieba. Widma nienasyconych zachłannych dłoni zabraniały siedzieć spokojnie. Skecz się skończył, na kominie wolność rozwiała jej beztroskie włosy...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  Kiedyś mnie poznasz, obiecać nie mogę.

"Lubię takie pieprzone, drobne rzeczy, jak trzymanie za rękę i szczery uśmiech. Chcę po prostu aby Ktoś umiał wytrzymać ze mną, a ja z Nim."

 

 


tak łatwo można się uzależnić od drugiej osoby.
tak łatwo można przejąć jej nawyki. i nagle nie ma powodu, żeby wstać z łóżka.
i dzień przelatuje przez palce. nie ma nic.