photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 MAJA 2018

to byl dluuugi dzien. wstalam po 7 i o 8:45 bylam juz na sali treningowej. dzieki oslawionemu dunskiemu hygge bylo nas na zajeciach zaledwie garstka, co tylko polepszylo sprawe i spocilam sie jak prosie. 

 

niestety, po powrocie do domu zrobilo mi sie bardzo zimno i strasznie rozbolala mnie glowa. stawiam albo na przetrenowanie (w sumie od tygodnia nie mialam restu) albo na wplyw lyzeczki sody z woda, ktora wypilam rano... zaczelam dzisiaj kuracje, ale jesli jutro tez bede sie kiepsko czuc, to odpuszcze. co do treningu, to jutro mam ostatnie zajecia z moja tranerka, wiec nie ma bata, zebym zostala wtedy w domu. odpoczne we wtorek.

 

a co do wtorku... zaczyna mnie zjadac stres. maniakalnie siedze nad dunskim, ucze sie przeroznych zwrotow grzecznosciowych, byle tylko nie dac ciala. pisanie, czytanie, terminologia budowlana spoko, ale przeraza mnie wizna prowadzenia rozmowy. moj akcent ssie przez co brzmie bardziej, jakbym sie czyms krztusila, niz faktycznie mowila po dunsku.

 

no, wracajac do dzisiaj, z racji zlego samopoczucia spedzilam caly dzien w domu. mialam pojechac nad jezioro z dziewczynami, ale cos tak czulam, ze i tak daleko bym nie zajechala... kurde, z jednej strony uwielbiam rower, ale z drugiej rzygam juz tym, ze to praktycznie moj jedyny srodek transportu (mam samochod, ale parkowanie tutaj to jakis kosmos... a na sieciowke szkoda mi kasy).

 

po wylezeniu sie w lozku i obejrzeniu "dude" (w sumie fajny, mimo ze nie do konca moj gatunek), zebralam sie w sobie i umylam podloge. to moj slaby punkt, jesli chodzi o sprzatanie. tak jak wszystko jest nieskazitelnie czyste i rowniotko poukladane, tak na podlodze zawsze sa jakies farfocle i okruszki. nawet pamietam, ze jak zaczelismy spotykac sie z davidem to podsumowal mnie jako "najczystsza osobe jaka zna, ale z najbrudniejsza podloga w bloku". oprocz tego troche potanczylam odkurzajac :D

 

plan na jutro: sprzatniecie szafy, lekarz (zobaczymy jak tam moja tarczyca), trening, kawka z przyjaciolka, a wieczorem wraca moja druga polowka. mega dobrze zrobil nam ten tydzien osobno.

 

jak zwykle, zapraszam: maladuza.wordpress.com dzisiaj juz nic nie dodawalam, ale david kupil mi worek suszonych daktylii, wiec na dniach bedzie przepis na brownie! <3

 


13/5

sniadanie: 250 kalorii, b: 23g, w: 16g, t: 8g

omlet (bialka jaj + starte jablko + otreby pszenne + kakao + cynamon), jogurt sojowy z migdalami, philadelphia z milka, dwie kawy z mlekiem migdalowym

 

przed- i potreningowy: 135 kalorii, b: 9g, w: 15g, t: 4g

l-karnityna 3000mg, baton proteinowy z kokosem

 

lunch: 424 kalorie, b: 56g, w: 24g, t: 12g

chudy rosol na piersiach z kurczaka z makaronem z konjacu, marchewka i gotowanym miesem, kromka chleba proteinowego z hummusem

 

deser: 137 kalorii, b: 9g, w: 8g, t: 6g

duzy kawalek ciasta marchewkowego, truskawki, kawa z mlekiem migdalowym

 

obiad: 544 kalorie, b: 50g, w: 68g, t: 8g

makaron kukurydziany z ratatouille i piersia z indyka

 

kolacja: 203 kalorie, b: 20g, w: 18g, t: 3g

omlet (bialka jaj + orkisz + otreby pszenne + starte jablko + kakao + cynamon) z jogurtem sojowym z migdalami, czeresniowa pepsi max

 

trening: 60:00 bodypump (- 615 kcal)

 

w sumie: 1697 kalorii, b: 164g, w: 160g, t: 39g