Płyną mi łzy,
siedzę, a one
po prostu
spływają
po policzkach
bezsensu.
Trudno robi się rachunek sumienia, nie rozumiejąc swoich win.
Równie trudno budzi się rano i uśwaiadamia sobie, że straciło się wszystko.
Jedynym pocieszeniem jest, że kiedyś się to miało, nawet jeśli tylko po to, by stracić.
Ot nielogiczna logika zdesperowanej kobiety.
Niby jest jak zawsze,
budzę się co rano,
oddycham.
A mimo to,
jakby płuca działały
bez celu.
Bo po co to całe powietrze
komuś, kto
nie ma serca.
Jadę, nie jadę, jadę, nie jadę...
Strach ma czasem wielkie oczy,
Czasem też bardzo smutne.