W końcu mogę powiedzieć, że czuję się całkiem nieźle, prócz odruchów wymiotnych. Coś leży mi na żołądku od rana co powoduje, że mdli mnie. Lecz mój stan się poleprzył. Wycieczka w ubiegłym tygodniu jak najbardziej udana. No i nie dałam się powstrzymać pokusie zjedzenia niezdrowych produktów w Mc Donalds. Całe szczęście nie przekroczyłam w żadnym z tych dni 1000 kcal. Piątek spędziłam na dobrych zakupach z przyjaciółką i długim spacerze. Spędziłam od 13 do 20 czas poza domem, bardzo sympatycznie. Zjadłam tego dnia małą miske płatków, loda czekoladowo-śmiętankowego w polewie czekoladowej <3 oraz dwie kanapki z ulubionem serem Mazdamer. Sobotni poranek również spędziłam na mieście, pomagając przyjaciółce w znalezieniu białej bluzki do spódnicy oraz kilku dodatków na moje połowinki, które miały się odbyć za kilka godzin... Tego dnia zjadłam dwie małę kanapki z serem, rożka truskawkowego oraz na połowinkach sznycel drobiowy z małą ilością sałatki, trochę sałatki owocowej (kiwi, brzoskwinia, winogrona), oraz całkiem spora ilość Martini i kilka kieliszków wódki. Niedziele spędziłam na odpoczynku i rozmyślaniu, bo pokłóciłam się z chłopakiem. Eh... ich męska duma. Dziś jest całkiem dobrze. Humor się poprawił wraz z pogodą.

Zjadłam:
*zapkiekankę małą w sklepiku szkolnym
*dwie kanapki
*rosół
*serek owocowy.

Mam zamiar się teraz położyć, a następnie przeznaczyć godzinę na jakieś ćwiczenia. ; ) Miłego popołudnia! :*