No więc tak.
Zdjęcie robione komórką, a czego można się spodziewać po 2 megapikselach. Ale nic to.
Mam zamiar was przez jakiś czas zamęczać zdjęciami z Akademii Listopadowej w szkole. Potem jeszcze dojdą zdjęcia z tej w domu kultury, ktora będzie jutro.
Pierwsza część, dla pierwszej publiczności była do bani. Drugie podejście dla reszty uczniów można już było nazwać udanym. Ale Śledź (ten z tyłu w tym czarnym tym czymś) nie zrobił takiej efektownej przerwy, jaka była na próbach, gdy mówił 'Bitwa o klasztor Monte...(10 min)... Cassino. Ojoj.
A Wiktor się pomylił grając Szopena, ale cii.
Od lewej: pierwsza, która prawie wyszła z kadru: Magda grająca eksperta. Ten w mojej Slashowej peruce to Trampek grający Doradcę (jak na kartce z resztą). Obok niego Czarnoch, czyli reżyser, dla którego była ta peruka przeznaczona. Fajnie w niej wyglądał. Ośmieliłabym sie zaryzykować określenie 'zajebiście'. Pasowało mu. Obok jest Tholmynyka. Taka tam, gópja, nie znam jej. Była asystenką, która męczyła się w pozycji a'la Jaworowicz. Za Tholmynyką jest wcześniej wspomniany Śledziu. Potem, poruszona, Justyna, z którą tańczyłam walca, śpiewałam 'Piosenkę Kadrową' i piłam Psycholandię. Mówiła baaaaardzo dużo. A dokładnie jedną zwrotkę Roty. I, ponieważ historia lubi się powtarzać, Daria, która również wyszła z kadru. Była dziennikarką w moich oczojebnych niebieskich okularach i skórzanej czarnej kokardzie z ćwiekami. Tez ode mnie, a jak. Wszystko prawie było ode mnie.
A ja ubrałam SPÓDNICĘ. To było warte udokumentowania. I przez przypadek wzięłam dominice turkusowe korale. Ojej. Szkoda, że jej wzięłam. Fajne są. Niech mi je da. Za pomarańczowe obrazki z mojej kuchni.
DOSTAŁAM 5 Z CHEMII. W tym miejscu należą się dla mnie brawa.
Wróciła chęć słuchania GyDy. Teraz słycham 21CB. Miło tak po czasie.
Zakochałam się w Kermicie. I to on będzie mężczyzną mojego życia. No cóż, Buka już jest zajęta. w Końcu Alik też LoOfF kOfF Bukę.
Ostatnio lubię słuchać tej piosenki. Niby 'śpiewa ją' Kermit, kukiełka, ale jaki ten tekst jest pozytywny. Trafia do mnie jak mało jaki.
http://www.youtube.com/watch?v=51BQfPeSK8k
Swoją drogą, ten tytuł można odnieść do dosłownego znaczenia - nie jest łatwo być zieloneym, oraz ostatnie słowa - ale sądzę, że to jest piękne. Być zielonym. Czyli, powiedzmy, lubić GD. Zespół, który przerabiali prawie wszyscy Rockmani, ale potem zaczęli go wyśmiewać. Oraz ich fanów. Odnieśmy to, np, do rozmowy na koncie Jill. Mimo to, postawiłyśmy na swoim. Pokazałyśmy, że uważamy to za piękne. I dosłownie, i jako ukryte przesłanie, myślę, że ma to sens.
Ej. Wiecie, jaki mój dziadek był zajebisty, jak był w wieku 20-paru lat? Ideał faceta. Ammmmm. I te jego oczy. Które w dodatku po nim odziedziczyłam. I jego fryzura. Żadna hemioterapia, włosy czesane wiatrem. Aaale suuuuper.^^
To może wreszcie coś polskiego?
tak jak kot
wyciągam szyję
w ustach mam Kraków
w przełyku Gdynię
w oparach dymu
po pachy w błocie
topi się Poznań
Warszawa płonie
jak otworzysz nasze ciała
/A A A!/
popłynie lawa
popłynie wrzątek
i pęknie serce
wysiądzie prąd
w całym mieście
jestem kochanie
z biednego kraju
ciało mam szare
ciało mam blade
moje miasto
całe jest w błocie
moje dzwony
są purpurowe
wiatr w oczy
a burza w głowie
/A A A!/
w ustach morze
zasypiam w wannie
z otwartym okiem
coś szczypie w język
prawdziwy ogień