Dawno nie pisałam. Pewnie, dlatego bo nie odczuwałam takiej potrzeby, ale teraz coś mnie natchnęło. hymm.. Więc co u mnie się dzieje? Bardzo dużo. Aktualnie mam strasznie dużo niespodziewanych podejmować decyzji, co mnie trochę przytłacza. Muszę pracować, ale motywacji mi brak. Na szczęście przyjeżdża do mnie mój główny motywator, a zarazem opiekun i ojciec z trzy tygodniowej nieobecności, która już zaczęła mnie cieszyć a nie zasmucać. Zacznę mieć mnóstwo nowych zakazów i ograniczeń, które nie będą mnie uszczęśliwiać, ale wierzę, że dzięki nim moje plany i marzenia się ziszczą. W szkole? Marnie. Zawsze może być lepiej a w moim przypadku powinno być tysiąc razy krotnie lepiej, ale jak już pisałam motywacji mi brak a bez niej naprawdę się nie staram. Miałam takie ambitne plany żeby pokazać mu jak bardzo mi zależy, ale nie udało mi się. Pewnie się na mnie zawiedzie.
Po raz pierwszy od wyjazdu mojej rodzicielki i spłodziciela (tak, przypomniałaś mi się Paulino ^^) porozmawiałam z moją babcią Janką- zasugerowała mi żebym tak się do niej zwracała, a nie jak w Małopolsce przystało Jasia, nie na temat jedzenia, Maćka, ani imprez. Bardzo miłe przeżycie dowiedzieć się czegoś o tak bliskiej ci osobie. W sumie nawet trochę smutne ze dotychczas się tak mało o niej wiedziało. Połączyłam wszystkie fakty, które przez całe życie dowiadywałam się o mojej rodzinie od strony ojca i mnie to zdziwiło, w jakiej naiwnej nieświadomości żyłam prze te wszystkie lata. Ciekawe przeżycie.
Strasznie dużo drogich mi osób zaczęło mnie przez jedną mało istotną sprawę odtrącać. Irytuje mnie to, że nie mogę robić tego, na co mam ochotę beż takich konsekwencji. Powtarzano mi ze mogę a jednak nie mogłam. Jednak zrobiłam i się po fakcie przekonałam, że jednak nie miałam pozwolenia. Ale w sumie nie żałuję. Odniosę się do mojej wcześniejszej metafory: nadchodzi burza. Tym razem jest pełna niepewności i grzmotów, lecz mam nadzieję, że minie równie szybko jak przyszła. Bo takie przecież są burze, prawda?
Tak. Wierzę w przeznaczenie. To moja wiara, którą zastępuję Boga. Dziwi mnie to, bo chyba tego naprawdę potrzebuje.
Bardzo ważną rzeczą, która się dzieje to, to ze uczę się mieć zasady.
Co do zdjęcia bawi mnie moja dziecięca beztroska niesplamiona normami społecznymi.
I jeszcze słowo o feriach. Bardzo dobrze, że są.
Pozdrawiam
PS. Popadałam w uzależnienie- Myslovitz- ściąć wysokie drzewa, kilka uścisków kilka snów, w deszcze maleńkich żółtych kwiatów.