Dzisiejszy dzień przebiegł bardzo szybko. Po południu dopiero zjadłam śniadanie i przyszli goście. Uznając, że moja matka by mnie zabiła jak bym nie posprzątała pokoju zaczęłam sprzątać. Nie chcąc wprowadzać Katarzyny do mojego osobistego burdelu zostawiłam ją samotnie ze starszymi od siebie ludźmi. Ja osobiście bardzo lubię się przysłuchiwać rozmową mojego ojca myślałam, że nie poczuje się w żaden sposób pokrzywdzona owa dziewczynka o dwa lata młodsza. Nie okłamujmy się, że wtedy nie uciekałam od obcych mi ludzi a zarazem moich gości. Schodząc do kuchni i czytając ulotkę leku moja kochana matczyna bardzo mnie przygnębiła mówiąc, że źle traktuje gości, których wcale nie zapraszałam i zmusiła mnie do zaprowadzenia owego dziewczątka do mojego prywatnego pomieszczenia i musiałam przy niej sprzątać. Ona znudzona zerkała na mnie od czasu do czasu a ja próbowałam zająć ją rozmową. Odpowiadała mi bez zainteresowania i lekceważyła to, co mówiłam. W końcu zostałam uwolniona przez obiad, ponieważ nie było miejsc przy stole odmówiłam w uczestnictwie. W sterylnym pokoju położyłam się na mym łożu i odtworzyłam film, który wprowadził mnie w bardzo miłą atmosferę. I gdy zostałam przyłapana na odizolowaniu się od rodziny i gości zostałam powtórnie zmuszona do obcowania z nimi. Tym razem wcale nie musiałam się wysilać z nawiązaniem kontaktu z ową dziewczynką, bo jej ojciec wymyślił zabawę, która przeminęła bardzo przyjemnie. Dowiedziałam się od mojej matczyny, że ciocia mnie zaprasza do teatru na spektakl, w którym gra. Szkoda, że dowiedziałam się tak późno o tym, bo bym się na to przygotowała a nie chcąc zmieniać moich dzisiejszych planów zostałam w domu a goście wybyli. Ja dokończyłam film, bo został mi brutalnie przerwany. Chciałam się podzielić emocjami z bliską mi osobą, ale mi się nie udało, bo zobaczyłam zdjęcie, które nadzwyczaj mi się nie podobało i nie odzwierciedlało jej prawdziwej osobowości a zostało zrobione z pełną powagą, co mnie zaszokowało. Niestety owa mi bliska osoba unikała odpowiedzi na moje pytania. W końcu doszłam do refleksji, że tej bliskiej mi osoby w ogóle nie znam. Chciałam z nią porozmawiać a ona robiła takie rzeczy jak by i ona mnie nie znała. Rozmowa się zakończyła słowami owej osoby: już nie wiem cvzy mam ochote jutro wogóle z toba rozmawiać.... Nie wiem czy mi przykro, bo naprawdę uważam, że nie umiem konwersować z tą osobą a to jest dla mnie ważne w przyjaźni. I zastanawiam się nad jednym: Jak mogę kogoś nazwać przyjacielem nie znając go, nie mając z nim o czy rozmawiać ani nie umiejąc z nim konwersować? Przy każdej mojej uwadze ona czuje się osaczona i robi się spięta. A ja chcę dobrze. Czy to takie złe? Poza tym uraziłam dzisiejszego, jak że pochmurnego dnia mojego wieczornego rozmówce za sprawą moich poglądów religijnych i moją bezmyślnością i chyba mi przykro z tego powodu. Podsumowując dzisiejszy dzień nawet był przyjemny a refleksji nie będę snuć, bo można ją wysnuć samemu. Dobranoc.