mam dzisiaj imieniny, dobrze, że wyłączyłam powiadomienie o nich na facebooku. przynajmniej wiem, kto pamiętał. (prawie nikt. :D ale to nic, mam to gdzieś. :D) cieszę się z prezentów, chłopak (tak trudno przyzwyczaić mi się do narzeczony, to takie głupie słowo) podarował mi książki: Camilli Lackberg x 2 i Stephena Kinga. uwielbiam książki, tylko one pozwalają jakoś nie myśleć o tym, co boli. wolę taką ucieczkę od rzeczywistości niż te, które kojarzą się z jakąkolwiek konsumpcją.
cieszę się tym, że wytrwałam w jako takim normalniejszym jedzeniu tydzień. drugi tydzień jeżdżę na rowerze stacjonarnym. jeden kilogram poszedł w dół.
mimo to, że jestem teraz większa, nie wstydzę się już chodzenia w krótkich spodenkach, nie wstydzę się cellulitu. trudno, mam i jakoś z tym żyję. pierwszy raz od dzieciństwa założyłam strój kąpielowy, najpierw musiałam go kupić, nigdzie nie chciałam w nim wyjść, bo jest dwuczęściowy, co oznacza odkrycie brzucha, ale trudno, niech sobie zwisa. zaczynam się akceptować, a to chyba najważniejsze w tym wszystkim. nadal czasami odrzucają mnie moje nogi, ale po prostu są takie momenty i staram się opamiętać. jestem jaka jestem i tylko praca nad sobą może coś zmienić.
poćwiczone:
-20 km na rowerze stacjonarnym
-At Home Cardio Workout to Burn Fat and Tone (High & Low Impact Modifications)
Inni zdjęcia: ;) patki91gdJa nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24