jest 01:26, a ja piszę wpis.
piszę, bo mi smutno, no bo przecież zwykle prowadzi się pamiętniki, kiedy jest źle albo przykro.
czuję, że tkwię w czymś, co być może się dawno skończyło. ja nadal udaję, że wszystko jest ok, że nie było tu wcale żadnej powodzi, choć stoję w bagnie... zostawiona sama sobie.
męczy mnie to. wiele razy próbowałam skupiać uwagę na czymś innym, np. na nauce i przy tym przymykać oko na wiele sprawiających mi ból spraw. teraz nie ma nauki, nie mam też pracy, siedzę w domu. nie jest tak, że akurat tę kwestię wymyśliłam sobie, jak mniemałam w ostatniej notce, czy to ja czasami sobie nie stwarzam problemów.
o nie - tutaj wręcz staram się od nich uciec, ale są, istnieją. zauważalny jest brak reakcji, jest dziwna stagnacja, ale nie znam jej znaczenia, ani żadnych motywów, z powodu których mogła wystąpić. samemu nie można walczyć. nie da się w związku funkcjonować za dwoje. musi być chęć dwóch osób. oczywiście wiem, co będzie - nie pracuję, siedzę w domu, on zmęczony, toteż wysłanie smsa sprawia problem, a co dopiero... oddaliliśmy się od siebie już dawno temu. wolałam oddalić się bezboleśnie na bezpieczną odległość, która ni parzy, ni ziębi, jednak nie mogę stać w tym miejscu wiecznie. trzeba gdzieś ruszyć. trzeba zdecydować, czy idziemy dalej, czy każdy wybiera własną drogę. było idealnie, ale jeśli idealny ogródek zostawisz sam sobie na miesiąc, dwa, a co dopiero na kilka ładnych lat, to zostaje z niego nieodgadniona puszcza... nie chcę mówić, że mamy inne priorytety, że mamy inne cele w życiu, bo mimo wszystko gdzieś się one spotykają i zacieśniają, ale jedno nie rozumie drugiego i na odwrót. staram się zrozumieć o co mu chodzi, ale mogę się tylko domyślać - brak umiejętności rozmowy drugiej istoty to skutecznie utrudnia. moja wybuchowość również. szkoda mi tylu lat, wspólnych planów, tego, że ja mimo wszystko nadal w to wierzę i chcę to pozbierać, a także dalej iść przez życie w takim towarzystwie, ale przez mój brak obserwacji, odsunięcie się na pewien czas z tego pola minowego, straciłam orientację w terenie - nie wiem, co się zmieniło. nie mam pojęcia, nie potrafię znaleźć jednoznacznego wytłumaczenia. na pozór wiem, ale nie mogę dojść do tego, co to oznacza. czuję się bardzo zagubiona i smutna. za długo uciekałam od problemów lub też po prostu stałam do nich odwrócona plecami. słyszałam je, czułam, ale musiałam wybrać mniej uciążliwe rozwiązania w związku ze studiowaniem, pisaniem pracy itd. inaczej nie dałabym rady spokojnie egzystować. musiałam sę zahartować. tylko jakie są tego rezultaty?!
ech.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika znalezc.
28 LIPCA 2017
21 LIPCA 2017
17 LIPCA 2017
19 CZERWCA 2017
22 MAJA 2017
2 STYCZNIA 2016
1 STYCZNIA 2016
21 WRZEśNIA 2015
Wszystkie wpisy