1) co widać na zdjęciu..?
-mnie....z uśmiechem na twarzy..
no..jak zwykle...bo w końcu trzeba się uśmiechać...
zatem taką mnie widzicie..tak rozmawiam z ludźmi..udająca głupią z tym uśmiehcem na twarzy, którego nie cierpię...
nie chcę się tak uśmiechać...
chcę znów móc śmiać się ze szczęścia....czy to tak wiele...?
nie chcę uśmiechu z konieczności, bo tak jest łatwiej, bo będzie mniej pytań ze strony innych...
do jasnej cholery przecież to jakis obłęd !!!
przecież to wszystko to nie jakaś głupia kara... a tak by się wydawało... a może mam poprosić o kolejną dawkę problemów, bólu i cierpienia..? a proszę bardzo..
ale wiecie co..?
ja nie jestem workiem treninkowym....
ja jestem CZŁOWIEKIEM... istotą która czuje i nie jest wszystkiemu wokół winna...
dlaczego na mnie tak łatwo wyładować wszystkie złe emocje...
dlaczego mi tak łatwo sprawić ból...
bo będę siedziała cicho..? bo sobie poradze..?
gówno prawda...
tak bardzo sobie radzę, że mimo że się wydaje że meta nie jest już tak daleko...to ja nie mam siły tam biec...
dlaczego wszystko muszę robić ja..
dlaczego do mnie nie wyciągnie się ręki...dlaczego to ja mam o wszystkim myśleć...
dlaczego nie mogę się czuć potrzebna i ważna...
bo co..
bo jestem gorsza..?
wyrodna córka...straszne... trzeba było sobie urodzić ideał..
kopcie we mnie jeszcze...bo mi mało..
leci 4 miesiąc gdy nie jestem zdrowa.
a na pomoc sobie nie mam siły.
a zaufania bliskim w domu brak.
a pomoc z zewnątrz,,,czekam
aż wróci Anioł.
wróci...na pewno wróci...
Ktoś na górze mnie kocha..i ja to wiem.
tylko nie chce mi się walczyć ze światem..
i mam zdjęcie....moje zdjęcie...i nikomu go nie dam...
zdjęcie z czerwca... zdjęcie gdy jeszcze nie było tak źle..a już jakaś tragiczna częsć była za mną.. gdy Anioł był obok...
Anioły są obok...dlatego ten Anioł też powróci.... przypomni sobie...
mam paru Aniołów...jednego który jest....drugiego który jest zazwyczaj troszkę kilometrów dalej...i tego Anioła który zabłądził...