photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Kategoria:
ja
Dodane 19 MAJA 2016 , exif
449
Dodano: 19 MAJA 2016

Jakaś tam ja z Juwenaliów PWr. 3 czy 4 godziny zaplatałam warkoczyki poprzedniego dnia, rano z pół godziny je rozplątywałam, rozczesywałam i utrwalałam toną lakieru. Tuż po wyjściu miałam je cudownie nastroszone, jak grzywa lwa. Niestety bardzo szybko zamieniły się w to smutne coś co widać na mojej głowie. A tak fajnie było mieć tyle włosów. 

Juwenalia minęły całkiem fajnie. Dawno już tak miło nie spędziłam czasu. 

 

Wczoraj miałam dziwny sen. Sen w śnie właściwie. Grałam w jakąś grę. Zaczynała się tak, że spałam w łóżku z dziewczyną. Przebudziłam się i dostrzegłam jakiegoś upiora. Ale nie widziałam go tak wprost, bardziej tak jak w filmie "Babadook". Widziałam go kątem oka, nie mogłam go dostrzec całkowicie. Był mroczny i przerażający. Odwróciłam się do mojej ukochanej i zobaczyłam, że jest martwa, rozszarpana. To była gra bez konkretnej fabuły, po prostu miałam w niej żyć. Uznałam, że nie chcę tak startować od utraty partnerki i zacznę od nowa. Zresetowałam grę i miałam plan jak zacząć. Chciałam wybudzić się dużo wcześniej i obronić towarzyszkę. Obudziłam się. Ale nie mogłam się poruszyć. Było ciemno, a w tej ciemności widziałam jakieś cienie. Coś jakby mnie przygniatało. I wtedy to coś wyszeptało mi z bardzo bliska "czuję twój strach, wyczuwamy strach i tak wybieramy ofiary". Byłam autentycznie przerażona, bo ta gra wyczuła, że się boję. Nie spodziewałam się tego. Gra przecież nie może poznać, że się boję. A jednak tak się stało. Ocknęłam się w jakiejś celi. Po lewej stronie była ściana, za mną ściana, po prawej ściana z kratką wentylacyjną, taką jak w starych domach, żelazną, bogato zdobioną, tylko o wiele większa niż zazwyczaj. Przede mną ściana z metalowymi prętami w sporej części (takie typowe jak w celach na filmach, otwierała się w nich część wielkości okna). Za nimi stało 3 strażników, mieli wielkie brzuchy i brzydko przycięte wąsy. Włączyło się odliczanie. 5 minut. Musiałam się jakoś wydostać. Szukałam czegoś czym można by otworzyć kraty. Zobaczyłam jakiś drut, wzięłam go, gdzieś obok narętkę, też ją wzięłam, ogólnie brałam wszystko co tylko się dało, żeby zrobić z tego cokolwiek. A do tego musiałam zachowywać się naturalnie żeby strażnicy nie zauważyli, że coś kombinuję. Zauważyłam obraz, wzięłam gwóźdź, później jeszcze coś na ścianie i jeszcze coś i jeszcze. I skończył mi się czas. Level się zresetował. Tym razem myślałam, że pójdzie mi łatwiej, bo wiem co gdzie jest, więc nie będę musiała szukać, a tylko zbiorę i będę miała czas żeby zrobić z tego wytrych. Odwróciłam się w lewo... nie było obrazu. Zaczęłam się rozglądać i uświadomiłam sobie, że wszystko jest inne. Gra znowu mnie przechytrzyła. Zrezygnowana spojrzałam na prawą ścianę, a tam pojawił się mały ekran, coś jak panel sterowania. Na nim wyświetlał się komunikat "banan jest gotowy". Trochę mnie to zdziwiło. Rozejrzałam się po celi. Na tylnej ścianie zobaczyłam wieszak na ubrania. Wisiały na nim różne rzeczy, w tym 4 banany. Wzięłam jeden do ręki i okazało się, że to wcale nie banan, a żółty worek wypełniony monetami, idealnie żeby ogłuszyć nim strażnika. Musiałam tylko poczekać, aż zostanie jeden. Już prawie się udało, ale skończył się czas. Muszę być bardziej zdecydowana, szybsza. Reset. Odwracam się, no oczywiście wieszaka z bananami nie ma. Idę szybko do ekranu, a tam bardzo długa lista rzeczy. Zaczęłam szukać, zbierać. Koniec czasu. Reset. Jestem już zmęczona, zrezygnowana. Całe życie spędzę na próbie ucieczki z tej celi... Biorę mały drucik, który za każdym razem leży w tym samym miejscu. Strażnicy poszli za celę zapalić. Udaje mi się otworzyć okno, wyskakuję przez nie. I nie wiem dokąd uciekać... Teren otaczający moją celę to idealnie przystrzyżona trawa. Po lewej daleko budynki, ich będę unikać, na pewno jest tam pełno strażników. Po prawej jeszcze dalej jakieś drzewa, krzaki. Chcę tam iść, ale zauważam, że zbliża się jakiś pracownik obsługi. Młody chłopak, średniego wzrostu, raczej chudy. Wygląda na takiego, który wziął tą marną pracę, bo za coś trzeba żyć, a do niczego lepszego go nie chcą. Zmarnowany i zrezygnowany. Pewnie dostanie awans jak bohatersko uniemożliwi mi ucieczkę. Przy mojej celi po prawej stronie jest jakiś budynek, w ścianie są małe drzwiczki. Rzucam się do nich. Otwarte. Wczołguję się do niewielkiego pomieszczenia. Wielkość dużego kartonu, ciemno, światło dochodzi tylko z kratki wentylacyjnej łączącej pomieszczenie z moją celą. Moja następna droga ucieczki. Jak mnie złapią, to spróbuję odkręcić kratkę i przez nią ucieć. Obym nie musiała. Wracają strażnicy. Siedzę skulona i trzymam drzwiczki, które nie chcą się same domknąć. Staram się być jak najciszej się da. Zauważają, że mnie nie ma. Alarm, panika. Pytają młodego czy coś widział, kryje mnie. Kiedy strażnicy odbiegają do budynku głównego, młody podchodzi do mnie i pyta "czemu miałby mnie nie wydać". Chwilę rozmawiamy, zgadzam się uczestniczyć w jakimś nielegalnym biznesie za to, że pomoże mi uciec. Udaje nam się dobiec do krzaków, potem jakoś już uciekamy, nie pamiętam tego dokładnie. Biegniemy po ulicy w centrum miasta, na chodnikach pełno szaro-brązowych ludzi. On w białym kombinezonie, ja w jaskrawopomarańczowym. Od razu rzucamy się w oczy. Wchodzimy do najbliższego sklepu. Szukamy czegoś do przebrania. Nie mamy kasy, więc będziemy musieli to jakoś ukraść żeby nie ściągnąć na siebie uwagi ochroniarza. Wchodzimy na dział ubrań. Nie ma nic w czym udałoby się wtopić w tłum. Same jasne, jaskrawe, rzucające się w oczy kolory. Pełno różowych bluzek, żółtych spódnic, zielonych spodni. W końcu udaje mi się znaleźć jakieś ciemnofioletowe spodnie (najnormalniejsze) i ciemną koszulkę. Nie mam butów. Same rozmiary 45+. Albo neonowożółte trampki. Zbyt widoczne. Znajduję jakiś ciemny but w moim rozmiarze. Jeden. Nie mogę znaleźć drugiego chociaż zbliżonego do mojego rozmiaru, żeby nie spadł mi podczas biegu. Wtedy wkracza wojsko i policja. Setki osób. Zrywają dach ze sklepu, komandosi z helikopterów zjeżdżają po linach między regały. Uciekamy w stronę zaplecza i tylnego wyjścia... Przychodzi do mnie brat i mówi, że od kilku dniach siedzę nad tą grą i może pora już przerwać. Odpowiadam, że jeszcze chwilę i kończę. Ale to nie jestem ja. Ja jestem w środku ekranu, w grze. Widzę tych wszystkich funkcjonariuszy, helikoptery, liny, ostre światła, karabiny, a jakby przez to wszystko, spoglądając w górę, widzę przez monitor brata rozmawiającego ze mną. Jakbym była w jakimś transie. Odpowiadam mu, ale mnie tam nie ma. To tylko pusta skorupa, ja jestem w środku tej całej masakry i muszę się jakoś wydostać. Dalej nie pamiętam. Mam jakieś przebłyski, że uciekliśmy, że ja uciekłam, a jego złapali, że lataliśmy, że strzelaliśmy ogniem i lodem, że nas zabili... Mnóstwo różnych scen, ale nie mam pojęcia co było prawdą. 

 

 

Dzisiejszy sen był o wiele, wiele gorszy. Chyba nie chcę go pamiętać. 

Komentarze

bomba17 Ładna ty :))
19/05/2016 21:46:03

Informacje o zimowanoc


Inni zdjęcia: Chciwość pamietnikpotworaZwierze velendi2:) dorcia27001511 akcentovaTyłem synu nacka89cwaczerwiec - czas róż elmarZaproszenie aceg:) nacka89cwa:) nacka89cwaPalma nacka89cwa