Moje nowe cienie <3 musiałam sobie jakoś umilić początek semestru.
Idę na zajęcia. Nastawiłam się na projekt, a tam laborki. Spoko. Nienawidzę laborek. Głupi dziekanat nie może zmienić kodu na edukacji. I co roku studenci zaskoczeni, bo nagle okazuje się, że to zupełnie inne zajęcia. Co za uczelnia. Dobrze, że chociaż koleś jest miły. Ale nie ogarnia nic. Jak zaczął mi przeliczać ile mam dodać glukozy żeby było odpowiednie stężenie w roztworze, to stwierdziłam, że jego biegłość w przeliczeniach chemicznych jest taka sama jak moja. To znaczy w końcu i mi i jemu wyszedł wynik, ale ile przy tym było myślenia.
Próbuję robić sprawozdanie. Od 15. Jeszcze nie uruchomiłam worda.