photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Misty Mountains.
Dodane 6 MARCA 2015
112
Dodano: 6 MARCA 2015

Misty Mountains.

Ostatnio nie jest ze mną najlepiej. W ciągu dnia jeszcze znośnie, ale gdy przyjdzie noc... 

 

Dopada smutek. Czemu? Wiem doskonale, ale staram się ignorować i nie mówić nic. Nawet samej sobie. Zmuszam się do tego, by ignorować, by mówić, że tak trzeba, tak musi być, że znów wymyślam, że później będzie lepiej, że jestem przewrażliwiona, że teraz taki czas.

 

No i może tak jest, nie będę się upierać, że jest inaczej.. nie zmienia to faktu, że właściwie co wieczór ściska mi gardło, zagryzam wargi, a łzy same lecą. Staram się być silna, twarda jak skała. Ale wystarczy chwila nieuwagi, poniesienia się tym złym myślom, tej tęsknocie... i warga drży, a oczy same robią się mokre. Znacie ten moment, kiedy chce Wam się płakać, ale się powstrzymujecie? Wtedy zaciska gardło tak, że aż boli. A kiedy już dacie upust, wypłaczecie wszystko, skulając się gdzieś w kącie, kiedy nikt nie patrzy, a ostatnia łza poleci - czujecie taką ulgę, tak Wam lżej. Oczywiście ma się świadomość, że następnego dnia będzie to samo, że się nie zmieni i że znów będzie ciężko, ale nie myślicie o tym. Delektujecie się tą krótką chwilą ulgi. Być może nawet coś zabawnego włączycie (ja obejrzałam "Jak wytresować smoka"), żeby osuszyć już całkiem wylane łzy.

 

Taka rutyna wisi nade mną od jakiegoś czasu. I choć za każdym razem staram się walczyć, tłumaczyć sobie, uspokajać własną siebie - niestety zawsze przegrywam. W końcu nikt nie jest ze stali, nie? A skoro ciągle ma się maskę pt. "wszystko gra", to w końcu te złe emocje muszą gdzieś znaleźć ujście.

 

Na szczęście takie stany nie trafiają mi się często. Na ogół jest dobrze. Tylko nigdy nie wiem, z której strony zaatakuje i w jaki sposób. Pocieszające jest to, że nigdy nie smucę się bez powodu. Muszę mieć naprawdę jakiś powód, żeby dać się smutkowi. A że niewiele rzeczy potrafi we mnie wywołać takie stany, to nie narzekam.

Ale kiedy już dopada, to ciężko mi się pozbierać tak NAPRAWDĘ (a nie na chwilę, żeby jakiś czas, żeby poudawać przed ludźmi).

I czasami, kiedy mam tego wszystkiego dosyć, mam ochotę zabrać co potrzebne i wyruszyć przed siebie, nie patrząc się za siebie, nie słuchając błagań i głosów innych.
Uciekać w samotność, w wolność, w ciszę, daleko stąd.

 

Dlatego tak bardzo kocham elfy. Zwłaszcza te waleczne: wojowników, na koniach, z łukiem, mieczem i sztyletem. Gdyby porównać do czegoś moją duszę, to myślę, że ma ona sporo z takich elfów. Bo z jednej strony jest piękna i pełna blasku, ale z drugiej jest silna i waleczna. Trochę to infantylne, ale tak teraz to czuję.

 

Dziwna ta notka... no ale czasem może być nieco poważniej.

 

Misty Mountains

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika zgredzina.