Kiedy koleżanka powiedziała mi, że matura odchudza, to jej nie uwierzyłam, yhy...
Witajcie kochani!
Długo mnie tu nie było. Wiem, że mam zaległości w komentarzach i notkach, ale od razu mówię, że czytam. Wchodzę tu codziennie, ale nie mam czasu na komentowanie, a tym bardziej dodawanie wpisów... Za to po maturach będę tu już na długo. :)
Jeśli chodzi o najświeższe wiadomości, to podstawę maturalną jak na razie mam zdaną - polski i matematykę na około 70 % (zaniżam, żeby nie oczekiwać więcej), a angielski na 100%. Jedyne, czego żałuję i to cholernie bardzo, to niezdawanie rozszerzonego angielskiego... Gdy znalazłam arkusz, żeby zrobić i się sprawdzić - szczególnie po tym, jak wszyscy mówili, że był mega trudny - to się załamałam, bo miałabym na starcie 80%. No cóż, życiowe. Teraz biologia i chemia, a w następnym tygodniu ustne - boję się cholernie polskiego...
Niestety nauka, matura, praca, sytuacja rodzinna i moje 'super' zdrowie skutecznie sprowadziły moje pożal się Boże życie towarzyskie z poziomu 0 na -10. Nie będę się o tym rozpisywać, bo nie mam na to zwyczajnie siły i chęci, a także dlatego, że odsunęłam wszystko na bok, żeby zająć się maturą. Potem wezmę się za resztę. Oczywiście typowa ja, kiedy wszystko wali mi się na głowę, odcięłam się kompletnie od ludzi, by ogarnąć wszystko sama. Nie umiem inaczej, cały swój żywot musiałam na siebie zapieprzać sama, dbać o siebie sama, martwić się o siebie sama etc. Więc zwyczajnie zamknęłam się w swojej wygodnej strefie komfortu, by uporać się z lawiną, która na mnie spadła. Dziwi mnie, że moi przyjaciele są ze mną mimo tych zniknięć, braku odzewu i w pełni to akceptują. Boli mnie tylko, że przez taką postawę spieprzyłam bardzo dobrą relację... Ale nie miałam innego wyjścia, po pewnym czasie moje powody zaczęłyby brzmieć, jak zwyczajne wymówki, a nie znoszę tłumaczenia się. Mam jednak nadzieję, że jeszcze uda się coś z tym zrobić...
Coby nie było tak całkiem pesymistycznie, to poukładałam sobie trochę na półkach w głowie. Ograniczyłam przebywanie w szkodliwym dla mojej psychiki środowisku do minimum, przestałam robić wszystko na siłę dla ludzi, którzy na to nie zasługują, a co najważniejsze - znalazłam cel na najbliższą przyszłość. Mam ogromną nadzieję, że uda mi się go osiągnąć. Chociaż z jednej strony wiąże się ze strachem przed nieznanym i zdaniem kompletnie na siebie, to z drugiej oferuje mi to, czego tak desperacko chciałam całe życie - spokój i stabilizację. Trzymajcie kciuki, by mi się udało!
Oprócz tego moja samoocena podskoczyła naprawdę wysoko. Widzę się jako lepszą osobę i nie tylko ze względów wizualnych, ale też wewnętrznie. Ściągnęłam aparat, kupiłam nowe okulary, pod względem kosmetycznym dbam o siebie dwa razy bardziej. Czekam na koniec matur, a wtedy w końcu wezmę się za wszystkie rzeczy, na które do tej pory nie mogłam sobie pozwolić - czyli sprawy właśnie kosmetyczne, dietowe, ale przede wszystkim za aktywność. Dziwne to, ale brakuje mi ruchu. Ach, no tak! Postanowiłam, że... uwaga werble! ... jeszcze raz spróbuję zacząć biegać. Jakoś mnie do tego ostatnio ciągnie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
No tak, tradycyjnie musiałam się rozpisać, chociaż w planach miałam 'tylko krótką notkę'. Yeah, right. Jeśli ktoś przeczytał całe, to pozdrawiam i szanuję!
Spodziewajcie się niedługo większej aktywności z mojej strony na Waszych blogach. :)
Dobrej nocy i udanego tygodnia! <3
I uważaj na kolana przy tym bieganiu :)