pierwszy raz w historii posłużyłam się skorzystałam z możliwości utworzenia fotorelacji. I to tylko dlatego, że z ostatniej wizyty u Pana Amatora mam kilka zdjęć, a żadne z nich nie jest jakieś fajnie.
przy okazji moich ostatnich odwiedzin u puszystego konia zajęłam się rzeczami najfajniejszymi, mianowicie urządziłyśmy sobie z Agą Pimp my Horse. Pogoda była tak beznadziejna, że nic bardziej konstruktywnego zrobić się nie dało. Żeby nie okazało się, że całe zapuszczanie królewskiej grzywy mojej końskiej księżniczki poszło na marne, podboje pięlęgnacyjne zaczęłam od stworzenia niezwykle twarzowego warkocza andaluzyjskiego, uwiecznionego nawet na jednej z fotografii :>. Potem już zupełnie na poważnie rozpoczęłam radosną przygodę z wyczesywaniem zimowej sierści, żeby na koniec uczynić z Amatora na nowo sportowego kuca poprzez skrócenie ogona (który sięgał już do ziemi) i lwiej grzywy. W efekcie prezentował się tak pierwszoklaśnie, że nie mogłam odmówić sobie z nim selfie ;).
Aga smsowo mnie pogania i nagli. I straszy, że Amator nabuzowany wiosną. A ja strasznie bym chciała, bardzo tęsknię i ogromne mam wyrzuty sumienia... Ale nawarstwia się wszystko ze wszystkim. A ja nie tylko nie mam czasu, ale też powoli nie mam siły... Muszę odpocząć. Święta będą nasze.