Jako, że dodałem wczoraj wpis,
uznałem, że warto pójśc za ciosem
i dzisiaj znów coś napisać.
Tyle, że nie wiem co.
Mój największy problem:
nie wiem.
***
Nie wiem, czy was to interesuje,
ale u mnie ostatnio same porażki.
Najpierw, wygrywając, przegraliśmy mecz klasowy.
Następnie Janowicz przegrał z Federerrem.
Tej samej nocy przegrał Real Madryt
(co niespecjalnie mnie martwi,
ale to zawsze jedna porażka więcej).
Potem Borussia przegrała w lidze,
Lewandowski nie zdobył Króla Strzelców w Bundeslidze.
Ligi Mistrzów Borussia też nie wygrała,
a dzisiaj też moja skromna osoba przegrała.
Żyć, nie umierać.
***
Ale po za tym jest dobrze.
Bo niby mam się przejmować porażkami sportowymi,
kiedy inne sprawy idą źle ?
Właśnie, przypomniałem sobie,
że na innych polach planszówki o nazwie życie
też sporo porażek.
Ale po przeczytaniu tego wszystkiego,
nie myślcie sobie:
,,O, dzisiaj wpis wyjątkowo smutny..."
albo:
,,Wczoraj było pozytywnie, a dzisiaj co ?"
To nie prawda.
Zachowuję zwój optymizm, radość,
szczęście, pogodność i uśmiech.
Ale to nie znaczy, że jest dobrze.
Ale to nie znaczy też, moje drogie kaktusiki,
że jest źle!
Właściwie...
Nie wiem, jak jest.
***
Czas pokaże.
***
No i żadnego błyskotkiwego pożegnania.
A może...
Życzę wam, żebyście jak najwięcej wiedzieli.
I nie doznawali porażek.
Dobranogi.
Pjotrek.