No i po obozie.
Ciężko.. Jednak w tym roku bardziej psychicznie, niż fizycznie. Dochodziło do ostrych spięć, każdemu brakowało chwili samotności, ale pomimo to było bardzo pozytywnie. Zdarzały się małe sprzeczki, niemiłe incydenty, ale gdy napięcie opadło szybko odchodziły w niepamięć.
Największym dla mnie bólem był kompletny brak hip-hopu, niestety, ale Mc Madzia aka Wąż nie ogarnęła. No ale trzeba dostrzegać też dobre strony, przynajmniej mogliśmy doszkolić się w breaku, współczesnym, porozciągać, popracować nad kondycją, spędzać ze sobą czas nie tylko na sali. Prawie w ogóle nie byliśmy kontrolowani, jednak zaskakujące jest to, że potrafiliśmy trzymać się w ryzach. Wypady późnym wieczorem , szczere rozmowy, śpiewanie na całe gardło, mnóstwo wspólnych zdjęć i nie tylko...poraz kolejny zbliżyły nas do siebie.
W pewnych momentach zalatywało patologią,
ale każdemu jak najbardziej to odpowiadało.
Wspomnienia zachowamy do końca życia.
Szczególnie zapamiętana zostanie ostatnia noc przed wyjazdem,
ale to raczej będzie naszą tajemnicą .
Zdradzę tylko, że miałam jogurt naturalny na twarzy i spałam 2 godziny ;)
Tak suchego obozu to jeszcze nie było..
Postanowiłam zapisywać wszystkie soczyste wypowiedzi, które wręcz nadają się na żarty dla Karola S.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego 17 osób na zdjęciu jest ubranych w czarne stroje i worki na śmieci,
ma ciemny makijaż, oraz tapir. Patiszon kazała przygotować choreografię do Prodigy,
oczywiście od razu skojarzyło się nam to z pewną grupą z pewnego programu, dlatego więc taka stylizacja.
Chorełka wymiotła.
Szkoda tylko, że wróciłam do Bydgoszczy,
zadręczam sobie myśli czymś czym nie powinnam i nie potrafię cieszyć się z ostatnich dni wakacji.
Bisz/ Oer/ Kay- Deszcz