Nawet zarys pączków zielonych
W gałęziach drzew wzbudzonych
Nawet ziemia w zawilcach tonąca
Lekka, miękka, pachnąca.
Nawet na nieba błękicie
Różowo-białe kwiecie
Gruszy wiśni jabłoni
I pszczoły tonące w ich woni
Nawet złoto mleczy
Mego smutku dziś nie uleczy.
A przecież niedawno każda wiosna
Była cudowna i beztroska
Tak łatwo ludziom się ufało
Co się z tą wiosną takiego stało?
Więc czekam, bo może na jesieni
Coś się polepszy, a coś się zmieni
Może gdy świat się jesienią zasmuci
Na przekór wiara w życie powróci.
Ponoć wczoraj był jeden z najważniejszych dni w moim życiu. Dwa lata przygotowań.. Tyle postanowień.. Niedotrzymanych obietnic. Tyle gorzkich słów.. A dobroci zaledwie cień. I czy coś się zmieniło? W mojej głowie ten sam mentlik.
Może zbyt wiele nadziei we mnie było.
A może zbyt mało.
Czemu do tego Wielkiego Dnia podeszłam z taką obojętnością.. nie poczułam żadnej zmiany..Czy to możliwe żebym wcześniej dorosła? W takim razie kiedy to się stało?
Wiem...wiem...wiem!! Skrzywdziłam Cię bardzo!Wiem..powinnam przeprosić . Powinno być mi przykro. Ale Cię nie przeproszę...bo nie chcę Cię dłużej okłamywać... Jaki w tym sens jeśli powiem, że żałuję, skoro nie mam wyrzutów sumienia. I pewnie mnie wyśmiejesz jeśli powiem, że zrobiłam to dla Twojego dobra...
Wiem...wyrządziłam Ci największa z możliwych krzywd!
Gdybym wiedziała, że tak bardzo będziesz cierpieć...
Chociaż i tak mam wrażenie, że
to twoje cierpienie jest przerysowane...
Nie uda Ci się wymusić na mnie współczucia.
Taka już jestem.
Taka się stałam.