Areszt domowy dzień 4, przez to to powyżej. Już mi się kończą pomysły na obiad. I uwierzcie, mi się wcale nie nudzi. Bogusław zapragnął robić słoiki (kompoty w sensie), dżemy i dżemiki. I siedzi Anita w kuchni i dryluje wisienki, pestkuje morelusie i tak jej dni schodzą. i pawie z koralików robi, a to jeszcze bardziej niewdzięczna robota niż drylowanie i pestkowanie. Tam przynajmniej drut się nie rwie i nie muszę się zastanawiać co zrobić, żeby uratować to, co już jest i powrócić kiedyś do zrobienia czegoś pododnego (zwierzątka z koralików). W chwili obecnej sromotnie bolą mnie oczy. Od 14 z przerwami (na podpisanie umowy; pestkowanie morelek; karmienie Zuzi; picie; obiad i w ogóle) do około 21.40 robiłam pawia i został mi ogon. A raczej jego 8 piór.
Właśnie! Podpisałam dzisiaj umowę z Dojcze Bankiem (tak, przeczytałam wcześniej...) i od 1 sierpnia jestem zatrudniona. Zajebiście zatrudniona. Do końca wakacji. Jako hostessa. Rychło w czas..
Chyba jednak poczuję niedosyt. Bo każdy gdzieś jedzie, a ja się tu kiszę jak ten ogór i obiady gotuję.
Dobrze, że jest Monika. Monika wie, co śmierdzi podczas robienia spagetti! :*
Hej, ho! Z drugiej strony ekranu jo!
wieszkto. nie wiem :) ale masz rację :)