He is.
___________________________________________________________
Dziś, 26 maja 2011 roku, zarobiłam pierwszą jedynkę w moim życiu. Czasem, kiedy byłam odmóżczona i na nic więcej nie było stać moich sflaczałych szarych komórek, zastanawiałam się, jak to będzie dostać lampę. I z czego zarobię pierwszą.
Dziś już wiem.
Jest nijak. Masz jeden, to masz, nie masz - żadna różnica. Z czego? Z chemii. Tego się nie spodziewałam. Podejrzewałam raczej prześwietną historię, oder wułef (przewroty), oder polski (lektura), no ale padło na niezapowiedzianą kartkówkę z samego rana. Kiedy to Łeła była nieprzytomna i w jej zaśniedziałym mózgu ubzdurało się, że Mn ma jeden elektron walencyjny na podpowłoce 4s. A ma dwa, gwoli ścisłości.
No, ale.
Dzisiejszej nocy dowiedziałam się, jak "obojętność" może być "przerażająca". Blondi chciała mnie zabić wraz z Repsonem i całą świtą ludzi, których ledwie kojarzę. I rozmawiali o sposobie mojej śmierci z rzeczoną "przerażającą obojętnością". Która mnie nie przeraziła, a zmęczyła piekielnie.
Już nie udaję. Nie czepiam się nadziei. Nie upiększam. Nie karmię się ochłapami. Jestem. I nie wiem, co z tego wyniknie.