Tak. Niektórzy rysują masę serduszek. Niektórzy rysują karykatury. A ja uzewnętrzniam moje szalone podejście do... życia
- To, Asia, chodź.
Biorę głębszy wdech i wstaję. Idę na sztywnych nogach, jednak lepsze to, niż wata zamiast dolnych kończyn.
- Który? - pyta.
- Jedenasty - odpowiadam. Czuję jak większa połowa stresu ze mnie ulatuje.
Odchrząkuje, przeczesuje ostatnim, nerwowym wzrokiem klasę.
- Fraszka cnota! - słyszę swój głos. Byłabym się zdziwiła, gdybym nie była tak... dziwna. Przestaje myśleć, po prostu robiąc swoje. Zaplatam dłonie na wysokości podbrzusza, by jakoś je zająć. Brakuje mi czegoś do bawienia się. - Powiedział Brutus porażony.
Recytuję, tak jak robiłam to wielokrotnie przed lustrem. Nie myślę o tym, co mówię. Czuję się jak zaprogramowana. Prześlizguje wzrok z twarzy na twarz. - ... Kędy jego duch wienie - prawie widzę oczyma wyobraźni jak mrużę lekko oczy - żaden nie ulęże. - Rzucam okiem na Madziasa. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że chce jej się śmiać, ale staram się o tym nie myśleć. - ... I pociechę i baczenie swoje? - urywam. Ostatni raz tasuje ludzi spojrzeniem. Cisza jak makiem zasiał, a ja nie wiem, czym jest spowodowana. Czyżby było aż tak źle? Dla rozluźnienia atmosfery kłaniam się szybko i lekko jak młoda dama z XVIII wieku. Cichy śmiech. Rzut okiem na dziennik.
Osz mada - pierwsza, konkretna myśl. - Szóstkę dostałam.
Siadam na krzesło, czuję, że wychodzą mi wypieki. Oddycham z ulgą. Dobrze, że dopiero teraz.
- 6 Łeł, 6 dostałaś.
Przerwa przed biologią.
- Nie ucz się - rzucam do Monik - nie zapyta cię. - Spoko, zapyta mnie, dodaje w myślach. Słyszę jak idzie po schodach. Ciężko tak jakoś człapie, nic dobrego z tego nie wyniknie.
- To może... - jak zawsze robi pauzę przed ostatnim wyrokiem. 14, założę się, że powiesz 14, myślę. - 14! Kto to?
- Ja - mówię, wstając. Biorę długopis. Strategiczne zagranie. Znając swoje ciało i psychikę można bardzo łatwo ułatwić sobie życie.
Odsuwam krzesło. Zauważam, że znowu nie myślę. Siadam. Patrzę na profesorkę. Daje zeszyt. Zaczynam obracać długopis w dłoniach. Założę się, myślę, że zapytasz mnie o systematykę.
Zapytała.
Założę się, myślę, że będę musiała powiedzieć ci, o tych cechach strunowców.
Musiałam.
Założę się, myślę, (osz kurcze, mówię ci na ty w myślach), że zapytasz mnie o jakieś pojęcie.
Partenogeneza.
Zwęziła oczy. Oj, niedobrze, myślę.
No i nie wiedziałam.
Czułam, jakbym jej śpiewała odpowiedzi. Starałam się mieć niski głos, nie uśmiechać się i mówić ładnym, acz biologicznym językiem.
4+
I stałam na rękach
Jezuuuuu ja nie wiem, jak to zrobiłam xD Dzięki wam, Haniu i Weroniko :)
Dzisiejszy dzień jest tak fantakurwastyczny, że po prostuuuu...
Tylko jedna plama na płótnie mego wspaniałego dnia.
Widocznie nie tylko ja palę za sobą mosty.
Myliłam się.
Miałam nadzieję, że akurat ten most nadal jest przynajmniej przejezdny.
Jak widać nie tylko ja palę mosty.