No. Poszłam tam, gdzie chciałam.
I było po prostu świetnie.
Pomimo trzaskającego mrozu,
mokrych skarpetek,
szwankujących słuchawek,
omamów
i saren, które mnie prześladowały.
No chodziły za mną normalnie!
Ale dziwnie się zachowywały.
Nie bały się mnie, tylko krzaczorów.
A raz tak się w te krzaczory zapatrzyły, że nie zauważyły, że sobie idę.
Chociaż buty chlapały mi jakbym po jeziorze szła, no i ''śpiewałam'' na cały głos.
Żołądek zaplątał mi się chyba w supeł.
Ała.
Ale jakie ała.
takie: A Ł A @#^@#$^&%&(^*)&()&)*^%$%## (ocenzurowano)
A o 23:35 Łeł siada przed tv i będzie jeżyła się jak mysz do sera.