Od niepamiętnych czasów,bodajże już 11 lat temu mówiłam a raczej jęczałam dzień w dzień jak ja bradzo chcę wyjechać za granicę.
Teraz,kiedy ten cel z roku na rok przychodzi coraz bliżej w moim ciele a raczej w brzuchu jedno słowo i myśl wypełnia go falą podniecenia: LONDYN.
Niby banał,w końcu każda nastolatka marzy o wyjechaniu właśnie do Londynu.
Że kariera,że lepsze życie,może znajdzie sie jakaś miłość,kto wie.
Tak,ja też tak myślę.
Pomimo tego,że w Londynie ani innym innym miejscu zagranicznym nie byłam, ze względu na ograniczone środki moich rodziców,kocham Londyn z całego serca. Z opowieści koleżanek,kuzynów czy nawet głupich zdjęc w Google.
Ostatnimi czasy myślę o tym coraz częsciej. Bo jakby nie patrzeć jestem w 2 klasie liceum. Jakieś aspiracje na życie niby mam,pomoc ze strony dziadków i rodziców mam także czemu nie spróbować ?
Studia jakoś mnie nie kręcą,no a po skończeniu liceum wypadałoby jakieś zrobić,bo w Polsce to nawet żeby 'sprzątać ulicę' trzeba mieć przynajmniej średnie wykształcenie.
Teraz,chodzę na profil turystyczno-językowy. Języki uwielbiam,wczoraj zaczęłam uczyć sie nawet hiszpańskiego,a co !
Jednak myślę,aby po ukończeniu matury zapisać się na jakiś miesięczny kurs jakiś fryzjer może kosmetyczka albo makijażystka ? A możewszystko? Przecież zawsze może się przydać. Myślałam nawet nad florystką. Nie mam pojęcia,czas pokaże...
Później praca w Polsce ale tylko od czerwca do grudnia. Chcę jak najszybciej uwolnić się z tego kraju. Zarabiając dajmy na to po nawet te 1100-1300 miesiecznie,płacąc mamie na czynsz i jedzenie,odłożę sobie pieniądze 'na życie' w moim cudownym Londynie. Jak dobrze że mam cudowną przyjaciółkę która powiedziała że mnie przygarnie. Także czekam z niecierpliwościa aż miną te oklepane 2 lata i chcę jak najszybciej zrobić OUT stąd.
I taki oto mój życiowy plan. Może i wygórowany ale co,jestem ambitną osobą,chcę dążyć do celu jaki sobie postawiłam. I z dnia na dzień pragnę go zrealizować jeszcze bardziej !