Cudowne opowiadanie należy do wspaniałej osoby jaką jest Rossiie, bardzo Ci dziękujemy :)
Cała zdyszana wbiegłam do domu, od razu kierując się po schodach do mojego pokoju. Włączyłam pospiesznie komputer i usiadłam ciężko na krześle. Otworzyłam w międzyczasie okno by wpuścić trochę świeżego, wieczornego powietrza do środka, w którym panował prawdziwy letni skwar.
Kropelki potu spływały mi wolno po czole. Byłam ogromnie zmęczona, ale musiałam, po prostu musiałam wejść na nk, zanim pójdę pod prysznic. Zalogowałam się więc i sprawdziłam pocztę. 2 nowe wiadomości.. Tak.. Jest. Wiadomość od niego Daniela.
Otworzyłam z uśmiechem i z bijącym sercem czytałam zawartość korespondencji, po czym z uwagą wypisywałam każde słowo na klawiaturze. Na sam koniec przeczytałam całość i pewna, że mogę wysłać kliknęłam okey.
Zbiegłam po schodach, zabierając ręcznik z suszarki i zajęłam łazienkę. Poczułam jak zimna woda otula każdy zakamarek mojego ciała i wypełnia każdą porę mojej skóry i wdychałam orzeźwiający zapach orientalnego żelu pod prysznic. Wmasowałam mój ulubiony szampon z Avonu we włosy i rozkoszowałam się chwilą spokoju i relaksu.
Moje mięśnie były bardzo zmęczone, a ból ramienia nasilał się z każdym mocniejszym ruchem ręki. Mimo to czułam się fantastycznie. Gdy skończyłam mój zbawienny prysznic wytarłam się i ubrałam czyste shorty i bokserkę.
-Jak trening? - zapytała mama krzątająca się w kuchni.
-Wspaniale, coraz lepiej nam to idzie. Czas też poprawiłyśmy, ale zobaczymy w następnym tygodniu, bo na razie jeszcze ćwiczymy na sucho. - opowiadałam jej.
-To dobrze. Zrobić Ci też kolację?
-Nie dziękuję. Ja wybywam zaraz. Jedziemy z dziewczynami na lody.
-W porządku. Pamiętaj w razie czego o kluczach.
-Dobrze. - powiedziałam i pobiegłam do pokoju.
Odświeżyłam skrzynkę pocztową i widząc, że wyczekiwana odpowiedź nie nadeszła, wyłączyłam z lekkim rozczarowaniem komputer. Zabrałam portfel, ubrałam adidasy i wsiadłam na rower. Wiktoria z Natalią czekały już na mnie na chodniku.
Chwilę później plotkowałyśmy siedząc na ławce w parku i zajadając się lodami. Od kilku dni trenujemy bojówkę i sztafetę na nadchodzące pod koniec sierpnia zawody strażackie. Wiktoria wciągnęła nas do tego, bo jest córką komendanta naszej miejscowej jednostki OSP.
Swoją drogą jest też moją najlepszą przyjaciółką, za którą wskoczyłabym w ogień. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że mogłabym startować w tych zawodach, do tego wszystkiego te węże, prądownice i wszystkie strażackie sprzęty. Pogrom! Ale to wcale nie takie trudne jak się okazało..
Tworzymy naprawdę zgraną drużynę i jestem pewna, że w tym roku wrócimy ze złotym pucharem, który ozdobi naszą remizę. Szkolą nas na zuch dziewczyny, a raczej na zuch druhny! Grunt to przede wszystkim dobre nastawienie. Treningi wymagają też sporych wyrzeczeń. Zazwyczaj odbywają się wieczorem, gdy słońce zajdzie, ze względu na temperaturę. Kto by miał na tyle sił by ćwiczyć w upale?
Ostatnio też nabawiłam się kontuzji ramienia. Węże są dość ciężkie, a biegnąc z nimi jakoś dziesiąty raz z rzędu to również mięśnie zaczynają strajkować. Ale nawet to nie powstrzyma mnie od działania. Strażaczki muszą być silne zawsze to sobie powtarzam w kryzysowych sytuacjach.
Rossiie