Część 12
Usiadłyśmy na trawie i czekałam w skupieniu, aż Angela zabierze głos. Ona patrzyła uporczywie w dal, po czym nieśmiało skierowała swój wzrok na mnie.
- Chodzi o to, że... No dobrze. Zacznę od początku. Niedawno widziałam jak rozmawiałaś przy fontannie z Rafaelem.
- Skąd Ty go znasz.. - zaczęłam cicho, a ona nakazała mi głową, żebym jej nie przerywała.
- Więc pomyślałam, że musisz już wiedzieć. Ale nie miałam do końca pewności, więc nic nie mogłam zdziałać. Mianowicie Rafaela znam przez Michała, który jest moim opiekunem.
Spojrzałam na nią wymownie.
- Tak. Również tak jak Ty mam do spełnienia misję, a Michał mnie ochrania i mi w niej pomaga.
- Michał to też...? - urwałam, bo nie mogłam jakoś wymówić tego słowa.
- Tak. Anioł. Tak jak Rafael. Każdy z nich dostał inną osobę, którą musi strzec. Obydwie jesteśmy wybrane.
- Skąd wiedziałaś, że jestem... - zawahałam się. - Wybrana. - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Ciężko to określić. Ale to się czuje. Tworzysz wokół siebie taką poświatę. Naprawdę nawet gdybym chciała, to nie potrafię tego wyjaśnić. Nie miałaś tak nigdy? - zapytała patrząc mi wnikliwie w oczy.
- Nawet nie wiesz jak często. - powiedziałam tajemniczo.
- A jak Twoje relacje z Rafaelem? I przede wszystkim postępy w wypełnianiu zadania?
- Ja... - zaczęłam niepewnie, patrząc w jej ciepłe oczy. - Chodzi o to, że.. Wczoraj skrzywdziłam Milesa swoją światłością.. No wiesz, energią. - spojrzałam w jej zdumione oczy. - Dobierał się do mnie, a ze mnie to wszystko.. Buch i upadł, a później Rafael. I kłótnia. I tak się boję Angela.. - wychrypiałam nieskładnie, połykając łzy, a ona przytuliła mnie przyjacielsko i nic nie mówiła, dopóki się trochę nie uspokoiłam.
- Przepraszam Cię Vicky, za to, że nie byłam z Tobą szczera, ale naprawdę nie mogłam nic powiedzieć dopóki nie miałam pewności. - powiedziała przepraszająco po chwili ciszy, która wkradła się między nas.
- Wybaczone. A ja przepraszam, że.. Bo może byłam trochę niemiła dla Ciebie. - nie lubię przyznawać się do błędu, dlatego podczas takich rozmów wyznania wychodzą mi z trudem.
- Trochę? - powiedziała oburzona.
Po iskierkach w jej oczach widziałam, że się zgrywa. Klepnęłam ją w ramię i zaczęłyśmy się serdecznie śmiać, a ja w końcu poczułam się spokojniejsza. Fakt poczucia tego, że nie jestem w tym całym zamieszaniu sama podziałał na moje skołatane nerwy i zranione serce kojąco.
To ostatnia część którą udało mi się jako tako napisać i znów zacięcie..:)
Może z czasem pójdzie mi to lepiej:)