Cześć, kochani :* Przepraszam, że ja dopiero teraz, ale zrobiłam sobie dzisiaj przerwę od komputera :)
Jutro WOŚP, więc pewnie dopiero wieczorkiem coś dodam.
Dobrej nocki :*
Poprzednia część tutaj : klik
Cześć II
Wieczorek z dziewczynami jak zawsze był udany. Zawsze lubiłam letnie wieczory spędzone na beztroskich pogaduchach. Spacery o zmierzchu osnute były magią nocy letnich. Wszędzie roześmiana młodzież, która w końcu mogła odpocząć od obowiązków i trudnej codzienności szkolnej.
Weszłam po cichutku do domu, by nie zbudzić domowników, którzy jutrzejszego dnia niestety nie mieli wolnego tak jak ja. Włączyłam komputer i rutynowo sprawdziłam skrzynkę, która od wieczora lśniła pustkami.
Byłam zawiedziona, ale z drugiej strony wiedziałam, że Daniel pracuje za granicą i nie ma możliwości częstszego pisania. Szczęściem dla mnie i tak było to, że miałam z nim jakikolwiek kontakt. Cieszyłam się jak małe dziecko, z każdej jego wiadomości. Mimo, że nawet nie mieliśmy okazji się spotkać i porozmawiać.
Historia naszego poznania była dość zwyczajna. Daniel pochodzi z mojej rodzinnej miejscowości. Kojarzyłam go tylko z widzenia, ale oczywiście jak tylko przyszedł cały ten śmieszny trend na naszą-klasę, zaproszenia itd., dałam się ponieść owej modzie i wysłałam mu zaproszenie, a że również mnie kojarzył to zaakceptował je i odezwał się do mnie.
Od tego czasu pisaliśmy zupełnie zwyczajnie, chociaż każda jego wiadomość miała dla mnie głębsze znaczenie i czytałam ją po kilkanaście razy. Upajałam się każdym jego słowem, nawet jak opisywał swój zwykły, niczym nie wyróżniający się dzień. I chociaż minęło już od tego czasu 2.5 roku te wiadomości nadal trzymam w skrzynce na tym portalu, tłumacząc sobie, że to na pamiątkę..
Tamtego dnia położyłam się i jeszcze z godzinkę jak w kalejdoskopie przewijały się różne myśli w mojej głowie. Dobre i złe momenty, radości i łzy, wzloty i upadki, osiągnięcia i porażki, a przede wszystkim on. Jedyna osoba, która aż do teraz wypracowała sobie miejsce w mojej głowie i sercu, i za nic nie chce ich opuścić.
Następne dni nie przyniosły żadnych nowości. Moje życie nadal wyglądało tak samo, zawirowane pomiędzy domem, treningami, spotkaniami z przyjaciółkami, a rozmowami z Danielem.
Tydzień później miałyśmy pierwszy trening na mokro. Chłopacy przygotowali wielki basen z wodą i zaczęłyśmy ćwiczyć. Wszystko szło gładko jak po maśle. Za którymś razem z kolei biegnąc jako pomocnik pierwszej roty, przy łączeniu wężów ze sobą, źle zahaczyłam ząbkami złącza jednego węża z drugim. Próbowałam je rozłączyć, jednak miałam za mało siły, a dłonie odmawiały mi posłuszeństwa. Gdy strumień wody doszedł, to pod wpływem ciśnienia węże się rozłączyły. Na szczęście zdążyłam odskoczyć, więc uniknęłam uderzenia. Aczkolwiek nie udało mi się uciec od wody, która pomoczyła mi całą koszulkę, więc awansowałam na miss mokrego podkoszulka. Śmiechu było w zasadzie więcej niż strachu i odreagowałyśmy ciężki trening.
Cdn...
Rossiie