Zaraz jebnę. Czuję się jakbym umierała. Jakby wszyscy mieli mnie w dupie.
Chciałabym z kimś o tym porozmawiać, ale tymczasem muszę to ja robić za psychiatrę. Cóż, życie.
Nadeszła jesień a wraz z nią jakiś dziwny dół.
Ale nie chce mi się ryczeć z byle powodu, jak mi to nie jest źle i w ogóle. Po prostu mam już dość tego. Nie potrzebnie robię coś w związku z tym, w końcu nie powinnam uganiać się za myszą.
Chcę go. Jak można nazwać stan kiedy wciąż się o kimś myśli a kiedy tylko go widzisz japa sama Ci się cieszy, natomiast jak rozmawia z inną dziewczyną czujesz taką zazdrość że wyczorchałabyś ją za włosy?
"Wiesz, co najbardziej boli przy złamanym sercu? To, że nie pamiętasz, jak się czułeś wcześniej. Spróbuj zatrzymać to uczucie, ponieważ jeśli odejdzie... nigdy go nie odzyskasz."