Cześć. Na początek przed napisaniem chciałbym coś powiedzieć.
Przepraszam za wszystkie popełnione błędy w roździałach. Piszę je około godziny pierwszej w nocy i nie jestem w stanie kontrolowac wszystkiego co robię. A oprucz tego mam jeszcze dwa powody, z których wynikają te błędy. Przez ostatnie dni jestem strasznie zacofany. To przez to, że siędzę cały czas przed kompem. Oraz powodem błędów równierz jest moja klawiaura, która czasem gubi literki. Najwięcej T i J. Dziękuję za uwagę.
Doszło do końca naszego pobytu nad morzem. Wszystkie formalności w sprawie przepisania domu i rozwodu rodziców załatwiliśmy tam. Matka nieco zmieniła się.
Nie była już smutna. Była podekscytowana tym, że przez jakiś czas zamieszka u mnie. Postanowiła nawet wynająć nasz dom gosposi na dłuższy czas. A sama miała przyjechać do warszawy i wynająć tam mieskzanko żeby zacząć nowe życie.
Ada też była szczęśliwa, że spędziła ze mną tyle wspaniałych dni. Była bardzo zaszczycona. Zaprzyjaźniła się z moją Mamą. Rozmiawiały w kółko. Czułem się jakbym jechał sam.
Zapłaciliśmy za hotel. Pojechaliśmy na zakupy. Po zakupach mama zaprosiła nas na lody. Byliśmy w ciekawej resauracji. Oczywiście spotkaliśmy tam mojego ojca. Mama z Adą poszły wybrać inną restaurację, a mi wypadało z nim porozmawiać. Rozmowa nie trwała długo, ponieważ był ze swoją nową partnęrką. Wyglądała jak lafirynda. Roześmaiłem się, kiedy o tym pomyślałem.
Poszedłem do dziewczyn. Rozmawialiśmy i jedliśmy lody. Po pewnej chwili ciszy podszedłem do Ady. Zaproponowałem jej stały związek. Zgodziła się. Pocałowaliśmy się. Byliśmy szczęśliwi, lecz nie wiedziałem kiedy o zrobić. Miałem już dawno. Było bardzi miło. Ada cieszyła się, że uznała nowej ciekawej miłości. Mama była z nas szczęśliwa. Wyruszyliśmy w trasę. Nie wiedzieliśmy wtedy, że będzie tak nieszczęliwa...
Wyjechaliśmy z miasta. Wiatr przewiewał nasze włosy. Jechaliśmy wolno. Tylko 60 km na godzinę. Nagle z prawej strony wyjechał czerwony, duży samochód. Próbowałem skręcić. W prawo, w lewo. Lecz pamietam z tamego wydarzenia tylko huk.
Obudziłem się w szpialu. Spojrzałem na siebie, miałem tylko rękę w gipsie. Czułem też bandaż na głowie. Obok mnie leżała moja mama. Miała nogę w gispie.
Rozmawiałem z nią o tym co się stało. Zapytała mnie gdzie jest Ada. Ojej. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o Adzie. Postanowiłem po nią pójść, poszukać jej w szpitalu. Lecz kiedy wstałem zakręciło mi się w głowie i upadłem.
Obudziłem się nasępnego dnia. W tej samej sali, lecz pod kroplówką. Mama stała już nademną. Powedziała mi wedy, że o Adę nie mam się martwić. Leży na drugim piętrze. Jest po operacji miednicy. Boże, pomyslałem sobie... Dlaczego musiałem wam to zrobić. Krzyczałem tymi słowami chyba z dziesięć minut. Mama mówiła tylko, że to nie była moja wina.
Mama poszła spać w łóżku obok. Przyszedł lekarz, aby poinformować mnie, ze przyjechli rodzice Ady, i że chcą ze mną porozmawiać. bardzo się bałem. Nagle wchodzi dójka zadbanych dorosłych osób. Spojrzeli na mnie. Zapytali tylko czy nic mi nie jest. Ja zacząłem krzyczeć swoje wczesniejsze słowa. Tłumaczyłem im to, a oni jak najbardziej mnie rozumieli. Mówili mi, że nie mam się marwić. Swoimi uczuciami do Ady odprawiłem moją winę z wypadku. Nie byli na mnie źli.
Rozmawiali ze mną od dłuższego czasu. Polubili mnie. Poszli o 19.
Lekarz przyszedł i poinformował mnie o tym, ze Ada sie obudziła. Mogli wziąść mnie na wózek i zawieść do niej. Oczywiście się zgodziłem. Przyszli po mnie o 23. Wtedy poszedłem spać... Z Adą było wszystko dobrze. Mieliśmy wyjść za dwa dni...
Koniec roździału czwartego.