Ciągle mam powroty na tego photobloga. Bardzo dużo się u mnie pozmianiało. Przyzwyczajam się, że ludzie są i odchodzą. Nawet jeżeli to przyjaciele. Coś wydarza się w ich życiu, ktoś im zabrania i kontakt się urywa. Zauważyłam jednak, że tam na górze jest ktoś kto nie chce pozwolić na to, abym została sama i stawia na mojej drodze ciągle nowe osoby, które zaczynają się interesować tym co się ze mną dzieje.
Co do zmian przerowadziłam się. Do lasu. Straciłam jednego przyjaciela, za to zyskałam nowego (?) chyba tak. Tak bynajmniej o mnie mówi. Bla bla bla... historia się powtarza jednak nie do końca. Jestem jednak tym razem bardziej ostrożna. Nie wierzę już w słowa: "Jesteś najważniejsza", "Za Ciebie bym zabił", "Nigdy nie pozwolę, aby Ci się coś stało", "Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć"... Jak narazie się nie zawiodłam, ale może to tylko kwestia czasu? Fakt po stracie tamtej osoby nie miałam nikogo takiego komu mogła bym o wszystkim wszyściutkim powiedzieć. Teraz mam taka osobę. Fakt jeszcze nie nauczył się, że czasem trzeba mnie zjebać i dać kopa w dupę, ale zawsze potrafi mnie pocieszyć i rozśmieszyć. Fakt jest też taki, że zaczęło się to tak, że właśnie jak go poznałam poczułam, że muszę mu pomóc. Miał ogromne problemy i nie miał nikogo. Teraz wspieramy się nawzajem. Ironia losu... pomagasz wszystkim w koło a sama sobie niepotrafisz pomóc.
Nie wiem co się dzieje, ale czuję się jakbym była pilnowana (?). Ale przez kogo? Co to znaczy? Zawsze miałam bzika na punkcie wilków. Teraz przychodzą mi pod dom. To jakiś znak? Do tego dość często widuję bielika. Oj tak Bielik tylko z jedną osobą mi się kojarzy i odrazu uśmiech się pojawia na twarzy. Chociaż ja chciałam dla niego ocean przepłynąć a teraz wiem, że on nawet kałuży by nie przeskoczył już.
Co jeszcze się u mnie działo? Ciągłe upadki i powstania się nie zmieniły. Może jedynie zmieniła mnie trochę nieudana próba samobójcza? Do tego nie do opanowania napady złości. Czy to już depresja czy nerwica?
Chcę dążyć nadal do ideału. Wzięłam się w końcu za siebie! Codziennie rano bieganie, ćwiczenia, konie, psy do tego dieta. Mam nadzieję, że w końcu dotrę do tej swojej wymarzonej wagi. Teraz jestem pełna motywacji. Zauważyłam, że dużo lepiej mi się żylo jak miałam plan dnia i kontrolę nad sobą nad jedzeniem... Może to pomoże mi wyjść z tego syfu? Oby. Zwykłą kawę zamieniłam na zieloną, zwykłą herbatę na czerwoną zobaczymy czy coś dadzą.
EDIT. Jeszcze jedna bardzo bolesna dla mnie sprawa. 3 lutego minęły dwa miesiące jak za tęczowy most odszedł mój najcudowniejszy psiak. Amiś, Biały Bizon. Strasznie mi go brakuje. Dwa zwierzaki, które zawsze ze mną były i wyciągały z każdego gówna odeszły i już nigdy nie wrócą :(
Inni zdjęcia: Today quen;) patki91gdR-v. ezekh114Szydłów Kościół suchy1906Ciepło judgafPo egzaminach.. adezianRejs po Nilu bluebird11Ja patki91gd:* patki91gdJa patki91gd