Eden i ja.
Jeszcze z wczoraj :)
Zadziwiające ile energii i dobrego nastroju może człowiekowi przysporzyć jedna wizyta w stajni :D Widok koni, dotyk ich miękkiego futra i puszystej grzywy. Zapach siana. Przez te osiem miesięcy brakowało mi nie tylko jazdy, ale przede wszystkim tej całej stajennej atmosfery. Bo nie sama jazda jest uzależniająca, ale ta cała otoczka i przebywanie z koniem. Tak jakby stajnia była moim środowiskiem naturalnym :P
Mnie brakowało nawet końskiego zapachu ;)
Fajnie tak, powrócić znowu do stajni, z którą się ma tyle miłych wspomnień i ogromny sentyment :)
Kolejna wizyta w środę, czekam już z niecierpliwością. Będzie ciekawie, bo nie mogę się przyzwyczaić do małego konia. To prawie jak kucyczek. Ale za to już widzę, że o ogromnym sercu i naprawdę fajnym charakterze :) Chociaż jak go w niedzielę czyściłam, to nie mogłam się nadziwić, że jego grzbiet sięga mi do szyi, podczas gdy by sięgnąć do grzbietu Pamira, musiałam wyciągnąć rękę do góry, a siodło zakładałam stając na palcach :P