Karkonosze 2015
Szrenica.
Zmieniłam ostatnio podejście. Chociaż to chyba nie ja, samo się zmieniło ;)
Przestałam tyle marudzić, staram się być większą optymistką. Jako tako mi wychodzi. Chociaż nie zawsze.
W dalszym ciągu stąpam po cienkim lodzie, wciąż balansuję na granicy. Nauczyłam się po prostu nie patrzeć w przepaść.
Z pewnych rzeczy trzeba było zrezygnować, przynajmniej na razie, mimo że żal.
Chciałabym się z koniem rozwijać, trenować, jeździć coraz lepiej. Ale trzeba schować ambicję do kieszeni i wmówić sobie, że wcale mi to niepotrzebne. Bo póki co, jest poza moim zasięgiem. Tak też przecież jest fajnie, mam konia, od czasu do czasu sobie pojeździmy na luziku i tyle. Coś tam razem udało nam się osiągnąć. A, że to coś tam, to czasem tak niewiele, coż. Nie można mieć wszystkiego.
Może jak koń będzie u mnie, może uda mi się znaleźć w końcu (!) lepszą i stałą pracę, to i na trenera fundusze się znajdą. Bo jak na razie, to jest milion innych wydatków, a treningi to przy nich po prostu kaprys - niestety.