miałam Go tylko polubić, a zakochałam się do granic własnych możliwości. nawet nie wiedziałam, że tak potrafię.
Powiedziałeś, że jak będę kiedykolwiek chciała cię zostawić, nie pozwolisz mi odejść, zatrzymasz mnie, nawet jak bardzo będę wkurwiona, trzymam Cię za słowo.
To nie jest takie proste zapominać o ludziach, o wspomnieniach, o tych pieprzonych nadziejach, które mi narobiłeś i o tym wszystkim co nas łączyło.
Przypadkowy on, przypadkowa ona.
Przez Ciebie spadam, spadam coraz niżej na dno. Noce nieprzespane się dłużą, i wydaję się jakby trwały wieczność. A dni stają się bez sensu, od czasu gdy Ciebie już nie ma.
Chyba za Tobą tęsknię. Chyba mnie pojebało.
Chciałabym, żeby ktoś na złość zamknął nas w pomieszczeniu, gdzie moglibyśmy powiedzieć sobie całą prawdę.
To nie hit z telenoweli w stylu ona i on.
A kiedy moja miłość zgaśnie, gdy naprawdę będę chciał iść sam. Gdy bez Ciebie będzie łatwiej, gdy bez Ciebie będę mógł być tam, gdzie mieliśmy iść razem - zawsze, gdy przestaniesz tak naprawdę znaczyć już cokolwiek dla mnie.
Poczekam aż zatęsknisz , wtedy powiem Ci 'spierdalaj'.
wiesz, że uwielbiam kiedy mnie całujesz? wtedy czuje się, jakby słońce wybuchało mi przed oczami, jakby ktoś rzucał na mnie zaklęcie o twoim imieniu.
Ona uwielbiała z nim pisać po nocach, on uwielbiał robić jej nadzieję.
Znowu jesteś. I znowu odejdziesz.
Wszystko trafił chuj jak w najgorszej bajce.
cholerny ucisk w klatce piersiowej, smutne oczy, udawany uśmiech, powracające uczucie zagubienia i bezradności, znasz to?
I znowu tonę w pretensjach, jak gdyby mi zależało.
daj mi słuchawki z dobrym bitem, łyk piwa, pare kieliszków czystej, szluga, i pozwól zapomnieć. przecież cie nie proszę o tak wiele.
I masz problem, że oddycham twoim tlenem to złap go w słoik i przypierdol cenę.
weź, pieprz odległość i przyjedź tu choćby na hulajnodze. przytul mnie najmocniej jak potrafisz, i nie pozwól umrzeć mi z zimna czy tęsknoty. po prostu bądź obok, chociaż przez jedną, pieprzoną chwilę.