Tyle czasu minęło, a ja ciągle słyszę "Andziaaaa, czemu ja Cię tak strasznie kocham?!". A ja wczoraj przez pół wieczoru siedziałam wtulona i ryczałam ze wzruszenia. Jestem pod wrażeniem jego spokoju, miłości do mnie, a przede wszystkim pewności. Co z tego, że nie zawsze dotrzymuje slowa w błahych sprawach, skoro w tych najważniejszych swoim zaangażowaniem przebija nawet mnie. A teraz zamiast ubierać się do pracy, siedzę i uśmiecham się sama do siebie...jak kiedyś! Przez ostatnie pół roku radość i nadzieja gdzieś ze mnie uleciały, ale jeden wieczór i noc sprawiły,
że wrociło to ze zdwojoną mocą. Aż sama nie wierzę.
"Co Ty mi robisz, kto wieee..."<3
A Wam wszystkim życzę, żeby ten rok był pełen spełnionych marzeń, a przede wszystkim pełen radości i mnóstwa uśmiechu!