Pewna dusza kiedyś wykrzyknęła, że Cię kocha. Twoje serce przemawiało nieszczerymi słowami. Wyrzucała, jak bardzo Cię kocha, krucha duszyczko. Jej ciało stanęło w płomieniach, moja miłość. Nie jesteśmy niczym więcej, jak zagadką. Jesteśmy dziećmi własnego losu.
Droga ciszo. Nadchodzi. Jej zapach spowija moje sny i dłonie.
Niekompletne i osierocone. Dzieci własnego losu.
Czy kiedykolwiek zdoła zatrzymać mnie
przed odebraniem jej korony?
Odwieczne patrymonium.
Niczego się nie dowiesz.
Powiedziałam, niczego.