remont zakończony. zarywanie dni i nocy zdecydowanie odbiło sie na moim samopoczuciu. jestem skrajnie wykończona, wielogodzinny sen niestety nie jest w stanie sprawic, że poczuję się chociaż odrobinę lepiej. ale dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi to ogarniac. sama bym tego nie zrobiła.
w piątek był dzień przygód ;d 4h drogi do zatoru (trafna nazwa, biorąc pod uwagę ilosc korków na drogach) zamiast 1.5h, tour de pologne, zajebista burza, laska z samochodu za nami, drogi dla samochodów terenowych, ulewa, sikające dinzaury, kooooleś od samochodzików, najlepsze lody, krew w kinie 5D, modna mamuśka, sikanie w sklepie (swoją drogą, dziękuję za dyskrecję Roksa ;p), spiderman, i i i i nie pamiętam więcej. ale było zajebiscie ;D później noc u mnie, nasz zajebisty plan, chęc upicia sie, totalne zmęczenie. dziękuję wam za wszystko ;**
wczoraj pojechałam z tatą po tuśkę i mamę na lotnisko. oczywiście, jakby inaczej, zapomniałam aparatu, co cały czas mi tata wypominał ;/, dlatego też, powyższe zdjęcie zostało wykonane telefonem. teraz jest mi tak dziwnie. przez ten miesiąc kiedy ich nie było przyzwyczaiłam sie do ciszy w domu, siedzenia w samotniości. a teraz mi ktoś lata po domu. ale jednak fajnie że już wróciły. a ile ja sie wczoraj uśmiałam jak opowiadały wszystko, to masakra ;d
dobra, koniec, nie chce mi się na kompie siedziec.
nara dzieciakiii.