w końcu chłodniejsze powietrze, w końcu deszcz. może nie jest to najciekawszy widok zza okna,
ale bynajmniej nie będzie mi żal siedzieć w domu i uczyć się do egzaminów, które już pojutrze!!!!
fuck, jak ten czas szybko leci, dopiero miałam do nich 2tygodnie. cieszę się, bo wszystko wskazuje
na to, że mój żołądek przyzwyczaił się do posiłków w znacznie mniejszych ilościach. po kilku łyżkach
jogurtu stanowczo czułam, że więcej już nie dam rady w siebie wmusić. jestem już po śniadaniu,
jak na chwilę obecną mój bilans przedstawia się tak;
śn.; trochę jogurtu jogobella light (60kcal), dwie suche wasy (40kcal), pare łyków herbaty z cukrem i cytryną (10kcal) 110kcal
tak właśnie teraz siedzę i oglądam dzień dobry tvn. jest ciekawy reportaż o firmach, które płacą
pracownikom za zrzucenie zbędnych kilogramów. dla mnie to już jest szczyt bezczelności ingerowanie
w cudze życie, w jego wygląd. już sobie potrafię to wyobrazić, jak za kilka lat pracę będą dostawali
tylko atrakcyjni, szczupli ludzie, a Ci nieco pulchniejsi odstawiani z kwitkiem. a co z tymi, którzy chorują
na cukrzycę, lub po prostu taka ich uroda i nie mają wpływu na przybywające kilogramy? nikt nie jest
idealny, a ludzkie piękno wystarczy pielęgnować dbając o siebie. z drugiej strony może to będzie porządna
mobilizacja dla tych, którzy już od dawna walczą z nadwagą? co tym sądzicie?