Tak sie zastanawiam czy ktoś z was miał kiedys miejsce które uważał za specjalne... niepowtarzalne... czy nawet magiczne... Kiedyś uważałem miejsce przedstawione na zdjęciu za właśnie takie. Coś we mnie powtarzało mi że w jakiś sposób to miejsce jest piękne. To drzewo... ta sadzawka... stosik kamieni usypanych za drzewem... po prostu całokształt. Sadzawka sezonowo wysychała, drzewo raz na jakiś czas przycinano, a kamienie od czasu do czasu ktoś podbierał żeby wyłożyć sobie nimi podjazd... Ale miejsce odradzało się i wciąż tętniło magią.
Wiecie co teraz zobaczyłem gdy robiłem to zdjęcie? Wielką kałuże do której spływa woda gruntowa zanieczyszczona nawozami z okolicznych pól... Regularnie przycinane drzewo, któremu nikt nigdy nie pozwolił tak naprawde urosnąć... i sterte kamieni których nikt nie chciał bo każdemu przeszkadzały i dlatego zostały wysypane w tym miejscu...
Tak się zastanawiam jaki tytuł mógłbym nadac tej notce... i jedna rzecz wpada mi do głowy... utrata złudzeń....
Teoretycznie zła rzecz. Zła dopóki nie weźmie sie pod uwage tego że życie w nierealnym świecie wyobraźni na dłuższą mete nie ma sensu. Chyba lepiej jest żyć nie otaczająć sie iluzjami i urojeniami?
Tak więc niech ktoś mi powie... Utrata złudzeń jest dobra czy zła??
Dobra przestaje już bo mi sie filozof włączy;]