Gdy poczułam że robi mi się słabo. Czułam jak ciało odmawia mi posłuszeństwa. Nim ogarnął mnie całkowity mrok czułam jak Michał zamyka mnie mocno w swoich ramionach i przestraszony wołał moje imię - Marzena!
***
Gdy się obudziłam byłam kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po chwili dostrzegłam że ktoś trzyma mnie za ręke. Powoli zaczęłam się podnosić. To był On. Ten chłopak. Przyglądał mi się badawczo.
-Uważaj, powoli - powiedział po czym poprawił mi za mną poduszki.
-Co się stało? - zapytałam- Gdzie ja jestem?
-Nie pamiętasz? - znów wbił we mnie swój podejrzliwy wzrok.
-Nie, to znaczy wiem że chyba zemdlałam...
-No i tyle pamiętać powinnaś. Z tego co wiem to osoby które tracą przytomność więcej pamiętać nie będą oprócz wcześniejszych wydarzeń ze swojego życia - uśmiechnął się delikatnie. Wiedziałam że najzwyczajniej w świecie sobie ze mnie kpi.
-A gdzie jest Michał? - zapytałam rozglądając się po pokoju ale nigdzie Go nie zauważyłam. Poczułam się dziwnie.
-A czy to ważne? - odpowiedział mi pytaniem obracając twarz i patrząc teraz w okno równocześnie zaciskając szczęke.
-Gdzie on...zaraz, zaraz co Ci się stało?! - zwróciłam uwagę że miał rozciętą brew i wargę.
-Nic takiego..-odparł wymijająco wstając - to dawno..
-Nie kłam! Nie jestem głupia, rany są świeże, nawet warga jeszcze krwawi.
-Mówiłem nic takiego...Jakbyś czegoś potrzebowała to..
-Gdzie jest Michał?! - ponowiłam pytanie, miałam złe przeczucia.
Chłopak zmarszczył czoło.
-Nie bój się nic, mu nie grozi jeśli o to Ci chodzi.
Miałam jeszcze raz się upewnić ale zrezygnowałam. Westchnęłam tylko.
Chłopak patrzył na mnie po czym znów usiadł obok łóżka na krześle.
-Powinnas leżec i sie nie denerować. Lekarz mówił że byłaś i jesteś jeszcze nieco wyczerpana do tego odwodniona..
-Ale już nic mi nie jest, czuje się świetnie. Naprawdę.
-Ciesze się ale jeszcze tu sobie poleżysz.
Jęknęłam.
-Dwie godziny?
-Trzy - negocjował.
Przwróciłam tylko oczami. Czekałam aż wyjdzie ale on nadal siedział i patrzył w okno.
-Em..nie chce być nie miła ale nie zostawisz mnie samej?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo po pierwsze musze Cię obserwować a po drugie mogłabyś zwiać mimo tego że wierze że jesteś na tyle mądra i nie zrobiłabyś takiego głupstwa- popatrzył na mnie.
Nie odpowiedziałam. Dopiero po chwili zadałam mu nurtujące mnie od dawna pytanie:
-Wiem że nie powinnam pytać ale ...jak masz na imię?
Uśmiechnął się szelmowsko.
-Generalnie to ja Cię tu trzymam wbrew twojej woli i nie powinienem udzielać żadnych informacji na swój temat. Wogóle nie powinenem z tobą rozmawiać. Ale że już dawno złamałem te zasady to myśle że moge ci odpowiedzieć.
-Więc panie nieznajomy ma pan na imię...?
-Szymon.
-Szymon... - powtórzyłam po czym się zaśmiałam.
-Coś nie tak z moim imieniem?
-Nie, nie. Miło mi się kojarzy. Mój brat ma tak na imię. - na samo wspomnienie poczułam ból. Chciałabym go teraz zobaczyć...-pomyslałam.
-Wiem- odparł a ja spojrzałam na niego zdziwiona- Nie dziw się wiem o Tobie dużo więcej niż Ci się może wydawać.
-Tak? To naprzykład co takiego wiesz?
-To że kochasz skurwysyna który nie jest Ciebie wart- powiedział po czym wstał gwałtownie i wyszedł. Byłam w szoku jego zachowaniem.
Po dobrej chwili już miałam krzyknąć że przecież miał mnie pilnować ale w tym samym momencie w drzwiach pojawił się ten goryl na którego widok poczułam że mi niedobrze. Na jego twarzy gościł ten obleśny uśmieszek.
Z moich ust wydał się tylko cichy jęk.
10 fajne = kolejny wpis
zapraszam na moje drugie opow. "Gra uczuć" www.photoblog.pl/tylkodlaszlachty