Kiedy tak patrzyłyśmy dzisiaj przez moje okno, na lejący deszcz i niespełnione pioruny, jakoś łatwiej mi było wyznac* sobie samej, że przyjaźń, która nas łączy pozwoliła mi stac* się silniejszą, więc lepszą.
Nie obawiam się o nią, ale za nic w świecie nie przestanę jej pielęgnowac*.
Przy Tobie mam odwagę byc* sobą. Zawsze ją mam, przy każdym, ale przy Tobie tak w pełni, przy Tobie jestem nawet tą z największymi słabościami.
Nie chcę mówic* więcej, bo jak identyczne jesteśmy i wszystko, co dzieje się u Ciebie, okazuje się, że miejsce ma i u mnie - to wiemy tylko my.
Nie chcę skazywac* Cię na czytanie tego wszystkiego, bo mam w sobie tyle myśli, tyle wspomnień, tyle miłości, że można mnie porównac* z wielką chmurą, która ma w sobie pełno deszczu i jakby się tak rozpadało, to byłaby to conajmniej pięciodniówka.
Włanie miałam takie ładne zakończenie, ale wsłuchałam się w lejący deszcz i Yann Tiersen'a, że wszystko co ładne na zewnątrz, zabunkrowało się w środku.
Czekam na jutro.
Na obiad z Tobą, na kolację, na lody czekoladowo-śmietankowe i całonocny seans filmowy.
I na przekomarzanie się z Tobą też czekam ;)
A to, że wszystko napisałam dopiero teraz, nie znaczy, że dopiero teraz w pełni do tego doszłam. Wiedziałam o tym zawsze, ale nie zawsze tak to rozumiałam.
I obiecuję, że siła nie przemini się w słabośc*...
* c z kreseczką