Na znak mojego pogodowego protestu.
Bo w końcu mogłoby przestać padać.
Po raz drugi w ciągu dwóch miesięcy mam stłuczone żebra. Bandaże już zostawiam na półce przy łóżku, żeby co chwilę nie sięgać do górnej szafki.
A jak na złość jeszcze wybiłam sobie palec u nogi.
Jak ja to zrobiłam - nie mam zielonego pojęcia.
W poniedziałek wybywam do Karpacza, popływać sobie łódką ulicami.
Mam nadzieję, że nas nie zaleje.
Idę sobie dorabiać na życie, skarby wy moje.
Spotkacie mnie na rogu Solskiego/Kossaka.
A tak na serio to idę składać kartoniki.