Jesteście, przyjaciele?
Skradły nam serca narowistym westchnieniem. Skradły nam myśli majestatycznym galopem. I patrzymy, zasłuchani, zadumani, jak stadne konie łomocą kopytami o spopielałe stepy, łopocą grzywami o wychłodzone chmury. W powietrzu tętentu tabuny, a w chrapy szczypie nas mróz.
Mój Pegaz odpoczywa w buczynie.
Skrzydła podcina mu świat...
Konie nie chcą wody pić...
Wichura poderwała kamienie a rozpłaszczyła miękkie drzewa. Ciżękie, twarde skały biegną, na przekór, do nieba. Liryczne wersy leszczyny kładą się w szary piach. Podmuch przenika chłodem i niepokojem. Ubrałem palto i rękawice, by móc iść pod wiatr, chwilę na wichurze stać... Ktoś zamarzł w sopel lodu i poleciał do chmur.
Koniom wody by dać...
Lecz tafle jezior zamknięte zmrożeniem. W uszy szczypie nas zima, w oczy szczypie nas sól, a w głowie igła tęsknoty. Serce przywiązane do ludzi, nogi wrośnięte w ziemię, ręce zatrzymane w obowiązkach, źrenice przykute do snów, a każdą linę i każdy łańcuch splecenia trzyma w pysku dziki koń. Koń narowisty co nieokiełznanie rwie nas w swoją stronę. Biały w krainę dróg mlecznych spowitych tajemnic mgłami. Siwek do domu, do matczynej kołysanki. Kasztan, hen, po przyjaciół, w krasne kuligi! Kary - aby do przodu, w przyszłość, po kres.
Ktoś otulił się słodkim ciepłem. Poczuł się bezpiecznie, bo już żaden koń nie ponagli go parsknięciem, nie uniesie w tęsknienie. Ktoś zamarzł w sopel lodu i poleciał do chmur. I stopił się w nich, spadając deszczem i śniegiem.
A nas życie skazało na śmierć przez rozerwanie końmi.
Ech, ty psie o diablej twarzy,
nie poganiaj moich koni!
Daj mi chwilę, by pomarzyć,
dorzuć drugą, żeby zmądrzeć...
~pieśń Wysockiego
w tłumaczeniu Osieckiej
Cichutko, pozwólcie mi spać. Ostrożnie, pozwólcie mi biec. Spokojnie, pozwólcie oddychać. Uczę się być zaklinaczem koni. Dbać o nie, by one choć trochę dbały o mnie. Pilnować, by nie rozpierzchły w nieznane. Ugłaskać, by nie wyrwały serca. Chciałbym wody im dać, ale świat na złość zamarza znieczuleniem lub spala się w popiół od złości.
Dwa niby-zdjęcia temu napisałem niby-wiersz z niby-zaklęciem ukrytym w ostatniej niby-strofie:
"Chimerzy huk - serca milkną.
Pędzą hen ogniów strumienie!
Może ugasić je tylko
pegazi cud - ..."
Hippokrene
W bukowym gaju mój Pegaz uderzył kopytem w ziemię. Z tego miejsca trysnęło Hippokrene - źródło wody z kryształu.
Wody dla koni.
Piosenka jest naprawdę ładna.
m.