I znów mamy poniedziałek, początek baaardzo ciężkiego weekendu. Po rajdzie mam zakwasy od tyłka po stopy, ledwo wchodzę po schodach ale jestem naprawdę zadowolona. Trasa nie należała do łatwych, dość ostre podejście pod pierwszą górę, kawał granią i kolejna góra. W dodatku ledwo przetartym szlakiem. Moim zdaniem to nie był rajd dla początkujących. Tym większą mam satysfakcję, że jednak podołałam. Wieczorem w schronisku integracja przy gitarze i dużej ilości procentów. Ostatnią butelkę wódki chłopaki dokończyli do śniadania, a potem jeszcze dali radę iść, chociaż drugiego dnia szliśmy szlakiem raczej spacerowym, a potem tylko w dół. Ludzie świetni, otwarci, weseli i totalnie zwariowani. Spodziewałam się snobów, licytujących się kto ma lepszą kurtkę a kto trapery, a tu zupełnie co innego. Genialny wyjazd, polecam wszystkim obecnym i przyszłym studentkom zainteresować się kołami PTTK działającymi na waszych uczelniach. Naprawdę świetna sprawa :)
Dietę oczywiście przerwałam na te dwa dni, ale zaliczam na zielono. Nie objadałam się, chociaż mogłam i spaliłam niesamowitą ilość kalorii. Za moment w końcu dostanę okres, skończą się te głupie zachcianki i w końcu będę mogła się zważyć i zmierzyć. Dzisiaj na uczelni miałam mega ochotę na jakiegoś batonika, ale cudem się powtrzymałam. Zjadłam tylko zupę i uciekłam z bufetu żeby nic mnie nie kusiło. Okresie, przyjdź w końcu...
22 dzień SGD
kawa z mlekiem 20kcal
sałatka z tuńczykiem 50kcal
kawa z mlekiem 50kcal (na uczelni)
pomidorowa z makaronem 100kcal
pieczeń z warzywami 150kcal
jabłko
370/400kcal
22 dzień diety
22 dzień bez zawalenia
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31