Kolejne zdjęcie na którym jest Angela, może wkrótce wrzucę coś ze mną. :P
To może tak na dobry początek krótkie sprawozdanie z naszego objeżdżania mazurskich jezior:
Jeździłyśmy przez dwa tygodnie, nabijając prawie codziennie dziesiątki kilometrów na liczniku, a gdy już byłyśmy wyczerpane ciągłą jazdą w upale- wskakiwałyśmy do najbliższego jeziora dla ochłody. :D Spędzając tak kolejne dni na prawdę czuje się, że się żyje. Bazę miałyśmy w domku letniskowym moich dziadków niedaleko Pisza, w małej wiosce Zdory, więc nie musiałyśmy martwić się o nocleg.
Jakoś w drugim tygodniu przyjechał do nas mój brat z 3 kolegami, więc do tego wszystkiego doszło jeszcze zacne towarzystwo i szampańska zabawa wieczorami :D
Za to po utopijnych dwóch tygodniach spędziłyśmy 3 dni na wracaniu do Warszawy, rowerami oczywiście. Pierwszego dnia przejechałyśmy jedynie 40 kilometrów, ponieważ miałyśmy załatwiony nocleg w Kolnie, za to drugiego i trzeciego dnia przejechałyśmy po 120 kilometrów, dlatego teraz trochę nas męczą zakwasy.. x) Mimo to i tak ciągle jesteśmy pozytywnie nakręcone! Ten klimat ludzi zaczepiających nas na każdym postoju i wypytujących o szczegóły podróży, ta radość z każdego, najbardziej błahego posiłku (jednego dnia na obiad jadłyśmy wczorajszy chleb ze śliwkami od znajomego), ten wiatr we włosach... Nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu