Przedstawiam wam cel, do którego dążę.
Klękałabym i całowała beton gdyby udało mi się coś takiego osiągnąć!
Główną przeszkodą jest mój zespół kompulsywnego objadania się.
Taaak istnieje cos takiego i ja to mam. Potrafię przez tydzień nic nie jeść, a za chwilę zbaczę, że coś mi nie pasuje albo zobaczę jakieś pyszne jedzenie, zatęsknię za nim i wtedy przychodzi głupia myśl do głowy: "Boże! Już nigdy nie będę mogła czegoś takiego zjeść!"
i rzucam się na KAŻDE jedzenie które gdzieś dojrzę. Tak, każde. Powyjadam wszystko z domu, te obżarstwa sięgają 4000 kcal dziennie, stąd też mi tak ciężko tę figurę wypracować. Zdarzało się nawet ostatnio, że po prostu to co zjadłam na siłę zwymiotowałam.
Wczoraj miałam taki napad.
Od paru dni jem tylko arbuza na sniadanie obiad i kolacje, efekty no mega, zdjęcie brzucha z wczoraj było z przedwczoraj. I nie miałam na śniadanie arbuza już a śpieszyłam się i nie było jak nigdzie rano kupić, więc zjadłam kromke chleba pełnoziarnistego z masłem. Potem uznałam, że podjadę do biedronki po tego arbuza, ale zachciało mi się cukierków. Więc kupiłam 5 białych michałków i wsunęłam w drodze do auta. Potem obiad u mamy- 2 naleśniki z dżemem i zupa. Później skoczyłam do sklepu po wafelki ryżowe sonko i paluszki. Zaczęłam je jeść w drodze do domu i głupio mi było, że ludzie patrzą jak idę i jem. Póżniej bratu słodycze podkradałam- ciastka, duplo, lody, potem chciałam sobie zrobić popcorn ale go spaliłam- to był znak. Ale coooo taaaam, zeszłam do sklepu na dół po rodzynki w czekoladzie i zupke chińską. Pod koniec dnia byłam tak obżarta, że jedzenie podchodziło mi dosłownie pod gardło. Poszłam zwymiotować i wróciłam i dalej jadłam te rodzynki.
I postanowiłam założyć bloga, żeby pomógł to mniej więcej jakoś kontrolować. Liczę na Was!
P.S. Co myślicie o tej zmiennej czcionce? Ciekawiej czyta się takie dłuższe teksty czy jest to męczące? Prosze o opinie :)