To była wojna. Prawdziwa piłkarska wojna. Zwycięzca mógł być tylko jeden, była nim Barca. Może i podopieczni Pepa Guardioli w dwumeczu nie byli drużyną lepszą, ale jakie to ma teraz znaczenie? Futbol jest piękny. Wiecie dlaczego? Bo jest nieprzewidywalny, cholernie nieprzewidywalny. A Barca? Barça jest cudowna, wspaniała, niesamowita. Nawet bez formy, nie w pełni sił są w stanie wygrywać z drugą najlepszą drużyną globu i zdobywać trofea.
O ironio! 6 lat, 2 miesiące i 27 dni. Co to za wyliczenia? Dokładnie tyle czasu minęło od ostatniego sukcesu Arsenalu Londyn i zarazem jego byłego kapitana, Ceska Fábregasa. Hiszpan wrócił do domu, do klubu, który nosił w sercu i pierwsze trofeum z nowym-starym klubem zdobył po... 3 dniach.
Początek spotkania wyglądał identycznie, jak mecz na Estadio Santiago Bernabéu. To podopieczni José Mourinho zaatakowali jako pierwsi chcąc od początku przejąć kontrolę nad meczem. Camp Nou robi jednak swoje, po dobrych pierwszych minutach Realu, do głosu doszła Barcelona, która stopniowo budowała przewagę w posiadaniu piłki odcinając od gry odwiecznego rywala. Oba zespoły starały się wywalczyć przewagę w środku pola, co lepiej wychodziło gospodarzom. Pierwsza godna uwagi sytuacja miała miejsce w 12. minucie pojedynku, kiedy to po składnej akcji Blaugrany, w pole karne dośrodkowywał Pedro, jednak ze swojej bramki w porę wyszedł Casillas, który przeciął podanie. W 16. minucie Katalończycy wyszli na prowadzenie. Zbiegający z prawego skrzydła Leo Messi wspaniale, prostopadle zagrał do wybiegającego na czystą pozycję Iniesty, a ten w efektowny sposób, podcinką pokonał portero Blancos doprowadzając do szału miejscową publiczność.
Real bardzo szybko chciał odpowiedzieć, jednak dobrej sytuacji z 19. minuty nie wykorzystali ani Sami Khedira ani Karim Benzema. Niestety minutę później Real niespodziewanie doprowadził do wyrównania. Z przed pola karnego strzelał? Karim Benzema, a tor lotu piłki zmienił Cristiano Ronaldo, który pokonał Víctora Valdésa. Powtórki pokazały, że Portugalczyk mógł być na pozycji spalonej, jednak trudno jednoznacznie ocenić czy gol byłego gracza Manchesteru United był zdobyty prawidłowo. Na bramkę Realu świetnie odpowiedziała Barcelona. Po bardzo szybkiej kontrze, będącego na czystej pozycji Pedro dostrzegł Iniesta, skrzydłowy Barçy po jednym zwodzie, uderzył, jednak świetnie interweniował Casillas. W 26. minucie ponownie swoją szansę mieli przyjezdni, jednak potężne uderzenie z daleka Cristiano po instynktownej obronie Valdésa wylądowało na poprzeczce. Chwilę później bramkarz Barçy musiał po raz kolejny ratować swój zespół przed utratą bramki po strzałe Oezila.
W 35. minucie odgryźli się podopieczni Guardioli. Xavi doskonale dograł do wychodzącego na czystą pozycję Messiego, jednak ten w dogodnej sytuacji przegrał pojedynek z dobrze dysponowanym tego dnia Ikerem Casillasem. Co się odwlecze, to nie uciecze. Chwilę przed przerwą gola na 2:1 zdobył niezawodny Leo Messi, który wykorzystał piękną asystę Gerarda Piqué w polu karnym i zimną krwią, z bliskiej odległości trafił do siatki. Po zdobyciu gola na 2:1 przez Barcelonę, arbiter zakończył pierwszą połowę.
Druga część gry rozpoczęła się spokojnie, obie drużyny przez pierwsze kilka minut najbardziej skupiały się na grze w defensywie i środka pola. W pierwszej ofensywnej akcji Barçy sfaulowany został Leo Messi, którego niezgodnie z przepisami powalił Marcelo. Brazylijczyk za swoje przewinienie otrzymał żółta kartkę i porcję gwizdów od katalońskiej publiczności. Przez dłuższy okres gry zarówno jeden jak i drugi zespół miał problemy z przedostaniem się pod bramkę przeciwnika, czego efektem był nieco bardziej ospały fragment meczu.
W 61. minucie z ładną kontrą ruszyli Katalończycy, Messi ograł Pepe, jednak ten w brzydki sposób uderzył łokciem Argentyńczyka, za co otrzymał żółtą kartkę. Urodzony w Rosario skrzydłowy dośrodkował z wolnego, głową uderzał Villa jednak niecelnie. W 65. minucie oglądaliśmy nareszcie Barçę jaką kochamy. Cudowną akcją indywidualną popisał się Iniesta, który jednym zwodem ośmieszył rywala, popędził na bramkę Casillasa, dograł do Messiego, ten uderzył, ale ponownie na posterunku był Iker, który wybił futbolówkę na rzut rożny. Po kornerze łokciem w twarz Gerarda Piqué uderzył ten, który z grą fair play ma tyle wspólnego, co ja z baletem. Chamskiego zachowania Pepe niestety nie zauważył arbiter, który za to zagranie' spokojnie mógłby go wyrzucić z boiska. Chwilę później odpowiedział Real, ale uderzenie Benzemy minęło bramkę Valdésa o dobre kilka metrów. W 70. minucie wspaniałą okazję do wyrównania miał Sergio Ramos, ale po świetnej wrzutce z rzutu rożnego przez Oezila, nie trafił w bramkę po strzale głową.
Podopieczni José Mourinho dobrze grali pressingiem nie doprowadzając gospodarzy do swojego pola karnego, zupełnie nie widać było przewagi Barcelony w posiadaniu piłki, z czego podopieczni Pepa Guardioli słyną. Pomimo przewagi własnego boiska, Blancos zdominowali zespół Mistrza Hiszpanii i Europy jednak rezultat wciąż był korzystny dla Blaugrany.
Niestety za swoją niefrasobliwą grę Barcelona została ukarana w 81. minucie. W zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Karim Benzema, który z sześciu metrów pokonał Valdésa i doprowadził do wyrównania. W 82. minucie na boisku pojawił się Cesc Fábregas, który został wprowadzony w bardzo trudnym momencie, kiedy to Real dominował, Barça natomiast miała spore problemy z przebiciem się przez obronę madryckiego zespołu.
Przyjezdni zdecydowanie dominowali zwłaszcza pod względem fizycznym, gracze Guardioli z każdą minutą wydawali się słabnąć, ale futbol jest nieprzewidywalny. W 87. minucie przekonaliśmy się dlaczego. Real był lepszy, bardziej zasługiwał na wygraną, ale Barça nawet w trudnych momentach potrafi objawić swój geniusz. Fábregas do Messiego, Messi do Adriano, Adriano do Messiego i było już 3:2. Akcja rodem z playstation, piękna, wspaniała, wręcz genialna. Casillas i spółka mogli tylko spoglądać na niesamowitą akcję Barçy, która wróciła do żywych. W 90. minucie mogło być 4:2, ale ponownie na wysokości zadania stanął Casillas, który wygrał pojedynek sam na sam z Messim.
W 94. Minucie z boiska za brutalny faul na Fábregasie z boiska wyleciał Marcelo. Żałosne zachowanie obrońcy Realu zakończyło się wielką awanturą pomiędzy jednym, a drugim zespołem. Oprócz nie mogącego pogodzić się z porażką Marcelo, czerwoną kartką ukarany został także Mesut Oezil, który ni stąd, ni zowąd ponownie pojawił się na boisku. Czerwo zarobił także rezerwowy goalkeeper Barçy, José Manuel Pinto, który w pojedynkę chciał wymierzyć sprawiedliwość przeciw strustrowanej drużynie odzianej w białe szaty. Zachowanie Pinto niestety też nie było tym, czego oczekujemy.
Osobny akapit należy się José Mourinho, który dostosował się do poziomu, a być może nawet przebił swoich podopiecznych. Nie potrafiący pogodzić się z porażką Portugalczyk w bardzo brzydki sposób potraktował Tito Vilanovę, po chwili chowając się przy swojej ławce trenerskiej. Swoją postawą przez 90 minut w pierwszym i drugim meczu Real zasłużył na szacunek grając jak równy z równym z faworyzowaną Barceloną. Ale obraz ostatnich minut dzisiejszego meczu chańbi madrycki klub nie po raz pierwszy. José Mourinho jest trenerem, który odnosił sukcesy. Nigdy jednak nie będzie Wielkim. Wielcy potrafią przegrywać, potrafią zaakceptować porażkę. Mou przegrywać nigdy nie umiał, nie umie i zapewne umiał już nigdy nie będzie. To przykre, gdyż do momentu przybycia krnąbrnego Portugalczyka do stolicy Hiszpanii, Gran Derbi były wyjątkowym widowiskiem, gdzie o braku fair play, brutalności i tym podobnym nie było mowy. Rządził wspaniały futbol, którym delektował się cały piłkarski świat. Takich ludzi jak Mourinho w takich spektaklach oglądać nie chcemy. Ale to przede wszystkim problem Madrytu, trener jest przecież wizytówką klubu. Szkoda tylko, że jeden z najbardziej zasłużonych klubów w historii futbolu ma na trenerskiej ławce człowieka, który kompromituje swój klub, podopiecznych i kibiców...
Barça znów zwyciężca i to jest dla nas najistotniejsze. Wypada tylko napisać... Dziękujęmy! Ponownie dziękujemy droga Barcelono...
FC Barcelona: Valdés; Dani Alves, Piqué, Mascherano, Abidal; Sergio Busquets, Xavi, Iniesta; Messi, Villa, Pedro
Ławka rezerwowych: Pinto, Fontás, Adriano, Keita, Cesc, Thiago, Alexis
Real Madryt: Casillas; Sergio Ramos, Pepe, Carvalho, Coentrăo; Xabi Alonso, Khedira; Di María, Özil, Cristiano Ronaldo; Benzema
Ławka rezerwowych: Adán, Albiol, Marcelo, Arbeloa, Callejón, Kaká, Higuaín