Mam dosyć mojej matki. Wczoraj poszłam ze znajomymi do gdańskiej strefy kibica na koncert I Blame Coco, który miał się zacząć o 22:45 i na krótko przed jej wejściem na scenę, zadzwoniła do mnie kochana rodzicielka z nakazem powrotu do domu (mam mniej więcej godzine) za swój argument podając, że jej sie chcę spać, a musi widzieć czy w ogóle wróciłam do domu, bo pewnie nie wrócę i będe sie szlajać do rana.... Jestem strasznie zła, bo strasznie mi zależało na tym koncercie, ale...
Wczoraj była głodówka- udana, mimo tej kawy w Starbucksie, którą i tak spaliłam biegając po gdańsku (wyszłam z domu o 15:00, a wróciłam o 00:00, więc na pewno spaliłam, zwłaszcza, że dużo chodziłam, do tego na obcasach)
Dzisiaj zaczynam Skinny Girl Diet. Wiem, że wiele z Was na niei jest. Jakie macie odczucia?
Mój bilans:
Ś: 2 chrupkie cienko posmarowane bezcukrowym dżemem,- 50 kcal + kawa z mlekiem- 20 kcal
Dś: 2 chrupkie cienko posmarowane bezcukrowym dżemem,- 50 kcal
O: 2 chrupkie cienko posmarowane bezcukrowym dżemem,- 50 kcal, maluśki ogurek kiszony- 7 kcal
P: 4 chrupkie (80 kcal), cieniutko posmarowane masmixem (10 kcal) z szynką (56 kcal) i pomidorem (10 kcal)-156 kcal
K: 1,5 chrunchelli waniliowej- 35 kcal
Razem: 351/400 kcal :) + pomidor i ogórek (warzyw ponoć się na SGD nie wlicza do bilansu, ale nie będę wliczać tylko surowych)
Fajnie sie na to paczy. Tak dużo zjadlam, a w sumie kcal niedużo :)