Dawno mnie nie było, ale sądzę, że nie liczy się ilość ale jakość. A jestem tu na photoblogu bo mam nastepny pojebany pomysl, a ze nie mam go gdzie zamiescic - padło tutaj. A więc...
Na on czas, gdy dinozaury jadły ludzie mięso, gdy robaki były wielkiości pociągów - jakies 300 lat temu - nasi ojcowie w kożuchach, kapeluszach , zaopatrzeni w tempe kijki walczyli z marsjanami o mleko. Postanowiłem reaktywować ich tradycje. Jednak już w fazie planowania natrafiłem na przeszkody - z kąd tu kurwa wziąść marsjanów. Na szczęście znalazłem półczłowieka, a nawet półkobiete. Przypominała zachodzące słońce (przynajmniej rozmiarami). Była niczym ekwilibrystyczne połączenie biedronki i smoka - zielone w czerwone kropki. Tak więc przygotowałem się do swojej misji jak należy - nałożyłem swój pancerz mede in china, hełm z zaklęciem na regenerację, i kij z głębin morskich, z mocami od Posejdona i ruszyłem na wyprawę. Zanim jednak doterłem do potwora nastałem na następną przeciwność losu - rozwiązał mi się but. Zawiązując go straciłem cenne 2 godziny. W końcu jednak dopadłem do potwora. Uderzałęm go/ją kijem, i broniłem się przed siatką z puszszkami piwa. Po zaciętej walce pokonałem mosnstrum, jednak ostatecznie moja misja zakończyła sie niepowodzeniem - monstrum nie miało mleka. I w ten sposób zakończyłem moją kontunuacją tej tradycji przodków, ale przysięgam na własną starą, że inne tracycje będę odnawiał.
No, i to by było na tyle...