Jest jakos tak...dobrze.
Przez glowe przechodzi mi pelno mysli, szukam czegos, w czym moglbym sie odnalezc i wziac sprawy w swoje rece.
Wiem jedno, tzn. sklaniam sie ku przeswiadczeniu, ze praca dla kogos innego mi nie lezy. Oczywiscie, moze mam moze mleko pod nosem i co ja moge wiedziec, ale to ja wole kims zarzadzac i kierowac, niz ktos mna, a ja tylko musze przytakiwac i zagryzac jezyk, by nie wpalic z czyms glupim. W czasie obierania ziemniakow, ogorkow czy robienia mizerii non stop mysle, co byloby lepsze od tego ciaglego uzalezniania sie od innych. Chyba wpadlem na dosc fajny pomysl. Teraz musze porozmawiac z pewna osoba, obgadac wszystko i przemyslec. No i dac sobie czas.