ten weekend byl katem.
Borgore w SQ - milion stopni, wlosy jakiejs dupy non stop na mojej twarzy. Ale pod koniec było fajnie. Byloby lepiej, gdybysmy byli bardziej porobieni, ale nie wyszlo.
Sobota - dobilem na Glogowska, bo przyjechała Renia i Ryba do Poznania to trzeba sie napic. Drinki, potem arbuz lekko dał po ryju, nie powiem, ze nie. Spalem tam az godzinę, bo o 5.30 obudziły mnie bassy zza sciany. Bylo smiesznie, ale opowiesci nie nadaja sie do pisania, a juz na bank nie tu.
Niedziela-kolo 12/13 wstałem już u siebie, kolo 20 byłem znowu na Głogowskiej i powtórka z rozryki. Skonczylismy w Piwko naprzeciwko i kolo 1 byłem w mieszkaniu, bo musialem wstac o 6 do pracy.
Oczywiscie zaspałem i byłem spozniony 40 minut <wg mnie 30, ale ok>. Na dodatek całę oczy czerwone od soczewek, ale co ludzie mi nawkrecali, ze mam kaca w pracy to mi nawkrecali.
A gdzie pracuje? Ano w pyree, w Poznianiu. Zapraszam i polecam wszystko. Mega klimacik do pracy i do szybkiego zjedzenia czegos smacznego.
Dobra, to byłoby na tyle. Dzis sie wyspie.