Więc byłabym ptakiem, niespokojnym. Gdzieś nad głowami, wyżej niż unoszą się myśli. Pozbawiona duszy nie byłabym. Wiem napewno, zachowałabym okruszynę. Nie pewno siadałabym na Twoim parapecie. Zawsze i do znienawidzenia. Raz byś na mnie spojrzał, a może nie jeden. Byłabym tym Twoim ptakiem. Wiernym, bo zawsze wracam. Są inne, jest ich dość sporo, ale tylko ja wpatrywałabym się w Ciebie tak głęboko. I nie bałabym się. Nie jadłabym Twojego chleba, by więcej było dla Ciebie. Wolna byłabym w niebiosach, na parapecie Twoja. Zaklęta i uwięziona.
Wakacje w 100%, sesja to pikuś, a zdjęcie tu ze względu na ptaki.